- Moim marzeniem jest otwarcie w przyszłości własnej galerii, w której zaprezentowałabym moje wszystkie znaleziska - opowiada pasjonatka. Przygoda Agnieszki Sieleckiej rozpoczęła się kilka lat temu, kiedy to podczas spaceru po lesie znalazła figurki z porcelany, monety, gliniane dzbanki, biżuterię. Większość rzeczy na pierwszy rzut oka, wydawała się być porozbijana. Zebrała jednak kilkadziesiąt dobrze zachowanych przedmiotów. Na niektórych z nich, widniały daty z początku XX wieku. Cenne przedmioty leżały na hałdzie, na której prowadzone były roboty. To, co zdziwiło zbieraczkę najbardziej, to brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony pracujących tam robotników, którzy jeździli koparkami rozbijając porcelanę w drobny mak. Tak rodzi się pasja... - Po pierwszym znalezisku, złapałam bakcyla - przyznaje. Coraz częstsze spacery po lesie powodowały, że zbiory Agnieszki stawały się bogatsze i szybko z jednej gabloty, zrobiły się dwie, zapełnione po brzegi. Po przekroczeniu progu mieszkania rodziny Sieleckich, od razu rzuca się w oczy piękna podświetlana gablota, w której znajdują się kolorowe buteleczki, skrupulatnie poukładane od najmniejszej do największej. Tuż za tym widać kolejny regał, z uporządkowanymi obiektami. - Jeszcze trochę i nie zmieści się tu nawet szpilka - z uśmiechem stwierdza Agnieszka. Niespodziewani goście Przedmiot, z którym kobieta związana jest najbardziej to stara fajka z głową starca, wykonana z gliny. Do jej " ulubieńców" należy również czerwone oczko od kolczyka ze złotym motywem kwiatka, a także złote monety z 1911 roku. Niepowtarzalne są także ozdoby do włosów, breloczki, medaliki, na których widać wygrawerowane milimetrowe symbole lub inicjały. - Przedmioty wykonane są z ogromną precyzją. Dziś do takich szczegółów nie przywiązuję się takiej wagi - komentuje kobieta. Niesamowitym przeżyciem dla Agnieszki Sieleckiej, były odwiedziny byłych niemieckich mieszkańców, którzy zawitali w swoje rodzinne strony. Trzech staruszków, ze łzami w oczach przyglądało się zebranym przez hobbystkę pamiątkom. - Ich wzruszenie było ogromne, tym bardziej, że rozpoznali wśród przedmiotów niegdyś swoje rzeczy - dodaje kobieta. Z roku na rok skarbów przybywa - Kiedy robi się ciepło, chodzę po podgórzańskich lasach i nigdy nie wracam z pustymi rękami - relacjonuje Sielecka. W poszukiwaniach towarzyszy jej rodzina, która także zaraziła się tą pasją. W odnajdywaniu starych, zabytkowych przedmiotów pomagają jej znajomi, którzy dobrze wiedzą, kogo ucieszy stare znalezisko. Jednym z takich prezentów, były dwie stare lniane koszule odnalezione na strychu z datą na metce z roku 1864. Ponadto, mąż Agnieszki jest autorem multimedialnego albumu, w którym znajdują się zdjęcia starego Wałbrzycha. Jest ich już ponad 2 tysiące. Także syn Patryk zafascynowany jest zbieractwem. Całą rodziną Sieleccy postanowili zapisać się do klubu zbieraczy. Uczestniczą w zlotach i spotkaniach. Agnieszka nie może doczekać się wiosny, podczas której wznowi swoje odkrywcze poszukiwania. Tym razem ma zamiar wybrać się w pobliskie rejony miasta, bo jak sama przyznaje, Podgórze zostało już przez nią przeszukane. - Dziwię się, że ludzie często nie mają szacunku do historii. Dla mnie moje znalezione przedmioty to bezcenna zdobycz, która opowiada o przeszłości Podgórza i naszego miasta - komentuje pasjonatka. Marzena Michalec marzena@nww.pl