- Raz, było to wczesną wiosną, wezwano mnie do czworga młodych ludzi. Mieli może po 18-20 lat. Trzech chłopców i dziewczyna - wspominał w 1992 roku w nieistniejącym już "Słowie Polskim" kapelan więzienia przy ul. Kleczkowskiej w latach 1946-1947 ks. Jan Skiba. Byli to właśnie partyzanci oddziału Franciszka "Otto" Olszówki: Helena Motylkówna "Dziuńka", Idzi Piszczałka "Pantera", Roman Roszkowski "Wiarus" oraz Edward Szemberski "Śmigus". - Kiedy mnie zobaczyli chcieli powiedzieć wszystko. Kim są, skąd pochodzą, jak ich torturowano. To było dla nich wielkim przeżyciem. Wreszcie spotkali kogoś z kim mogli porozmawiać. Potem przyszli strażnicy i wyprowadzili ich na dziedziniec. Ustawili pod ścianą. Chcieli wiązać ręce i zasłaniać oczy. Prosili, by ich nie krępować. Umarli bohatersko. Nie bali się. Tylko w ostatniej chwili, przed salwą, wyrwało się coś w rodzaju okrzyku: " Mamo!" Dziuńka służyła tylko dwa tygodnie Helena Motylkówna w chwili śmierci miała 22 lata. Pod pseudonimem "Dziuńka" była członkiem oddziału "Otta" przez całe dwa tygodnie. Idzi Piszczałka w czerwcu 1945 roku zdezerterował z wojska. W partyzantce działał pół roku. W chwili śmierci, tak jak "Dziuńka", miał 22 lata. "Wiarus" i "Śmigus" byli starsi. Tuż po wojnie zostali funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej. Po kilku miesiącach się zbuntowali: rozbroili posterunek w Bąkowicach koło Namysłowa, związali komendanta i zastępcę, po czym uciekli do partyzantki. Roman "Wiarus" Roszkowski zginął mając 26, a Edward "Śmigus" Szemberski 25 lat. Cała czwórka została rozstrzelana w zbiorowej egzekucji 18 lipca 1946 roku na dziedzińcu więzienia przy ul. Kleczkowskiej. Choć z dokumentów wynika, że trafili właśnie na Cmentarz Osobowicki, to ich ciał do dziś nie znaleziono. Wiadomo tylko, że nie doczekali się normalnego pochówku. - Do tej pory przeprowadziliśmy ekshumacje dwóch ciał w jednej z alejek. Jedno leżało twarzą do dołu, drugie na boku, z ręką spoczywającą na głowie. Nigdzie nie było śladów trumien - mówi Krzysztof Szwagrzyk. - Oznacza to, że ciała nie zostały pochowane, tylko wrzucone do ziemi i zasypane - dodaje. Każdemu pochówek Nie jest pewne, kim są dwie osoby, które IPN ekshumował w alejkach nekropolii. Wiadomo, że nie wszyscy byli bohaterami podziemia. - Przez jakiś czas na Cmentarz Osobowicki w ten sam sposób trafiali także pospolici przestępcy kryminalni, osoby pochodzenia niemieckiego, w tym także byli żołnierze SS - wyjaśnia Szwagrzyk. - Ale nieważne, kim byli. Wszystkim należy się przyzwoity pochówek - dodaje. Jednak ekshumacja blisko pół tysiąca osób przekracza możliwości wrocławskiego IPN. Dlatego historycy poprosili o pomoc prezydenta Wrocławia, wojewodę dolnośląskiego i Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Z ich pomocą wiosną zacznie się wydobywanie ciał i ich identyfikacja. Zostaną też pobrane próbki DNA ze szczątków, których tożsamości nie da się szybko ustalić. Część ekshumowanych spocznie w zbiorowych mogiłach, inni w indywidualnych. Bartłomiej Knapik bartlomiej.knapik@echomiasta.pl