Nadkomisarz Tomasz Gołaski, zastępca komendanta miejskiego policji w Legnicy jak co dzień szedł rano do pracy. W drodze zauważył upadającego nagle na chodnik przechodnia. Oficer natychmiast podbiegł zobaczyć, co się stało. Mężczyzna ewidentnie zaczął się dusić. Reakcja policjanta była odruchowa. Odwrócił go na bok i uderzył w plecy. Mężczyzna wykrztusił... cukierka i zaczął oddychać. Ale to nie koniec. Nagle ratowany dostał ataku epilepsji. Funkcjonariusz musiał szybko reagować. Włożył mężczyźnie w usta portfel i ułożył go w odpowiedniej pozycji. Jednocześnie poprosił przechodzącego obok młodego chłopaka o wezwanie karetki. - Po kilku minutach przyjechała ekipa ratunkowa i zabrała mężczyznę do szpitala. Jak ustaliliśmy uratowany przechodzień zapomniał wziąć leków na epilepsję. Została mu udzielona pierwsza pomoc oraz opieka lekarska i jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo - relacjonuje Robert Lemański z Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. Legnickiemu policjantowi należy się wielkie uznanie. Niestety nie można tego powiedzieć o trzech innych przechodniach, którzy byli świadkami całego zdarzenia, a szerokim łukiem ominęli człowieka, który potrzebował natychmiastowej pomocy. A gdyby w tym czasie legnicki policjant tamtędy nie przechodził?