W tym roku do takich szkół startowało ponad 1800 osób, czyli około pół tysiąca więcej niż pięć lat temu. Wszystko wskazuje na to, że czasy, kiedy studia wybierało się wyłącznie dla przyszłych zarobków, odchodzą w przeszłość. Całkiem niedawno większość absolwentów liceów chciała mieć pewny zawód, np. być adwokatem albo menedżerem, zrobić karierę w wielkiej międzynarodowej firmie i zarabiać krocie. Tymczasem teraz coraz więcej osób decyduje się podjąć ryzyko i kształcić nie po to, by zapewnić sobie świetlaną przyszłość, ale po to, by rozwijać swoje pasje. W tym roku do Akademii Muzycznej na takie kierunki jak muzykoterapia czy wokalistyka próbowało dostać się osiem osób na jedno miejsce. - Szkoły artystyczne są przede wszystkim ucieczką przed panoszącą się komercjalizacją. Coraz więcej młodych ludzi nie chce w życiu tylko tego, co przewidywalne, policzalne, sprawdzalne - mówi Marek Puchała, szef galerii BWA przy ul. Wita Stwosza. Tak jak Magdalena Górska, która studiuje rzeźbę. - Rodzice byli totalnie przeciwni. Moja mama jest księgową, tata ślusarzem. Chcieli, żebym w życiu robiła coś "pożytecznego". Ale ja chcę robić to, co kocham. Nieważne, czy to mi przyniesie zysk czy nie. O to będę się martwić później - mówi. W życiu trzeba iść na całość - mówi Radosław Ejsmont, student drugiego roku grafiki ASP. - Gdybym dbał tylko o to, by przyszłość była pewna, to równie dobrze mógłbym już włożyć ciepłe kapcie i czekać na koniec. A ja chcę wykrzyczeć swoje emocje. Chcę uwrażliwiać innych na świat. Dzielić się tym, co jest we mnie. Jeśli przy okazji moje prace będą się ludziom podobały, to doskonale, jeśli nie - to trudno - mówi. Elita to sztuka Dlaczego artystyczne uczelnie przeżywają renesans? Czy rzeczywiście chodzi o to, by robić to, co się kocha? Dr Katarzyna Serafińska, psycholog społeczny z Uniwersytetu Wrocławskiego, uważa, że przyszła moda na bycie wyjątkowym. Teraz dobrze jest robić coś z pasją i zaangażowaniem, bez względu na to, czy jest to dochodowe czy nie. - Modne stało się rozwijanie własnej osobowości, wyrażanie uczuć, ekspresja, a najlepiej ukazuje się ona poprzez wszelką działalność artystyczną - tłumaczy Serafińska. - Ludzie chcą być wyjątkowi. By wstąpić do elitarnego kręgu, nie wystarczy już tylko skończyć studiów. By być członkiem elity elit, trzeba czegoś więcej. Trzeba sztuki - dodaje. Serafińska twierdzi, że artysta jest atrakcyjny towarzysko, może liczyć na aprobatę społeczną i podziw. Nawet jeśli nie jest artystą wybitnym i uznanym. Kilka machnięć pędzlem Studia w ASP przygotowują przyszłych artystów do ciągłych kłopotów finansowych. Studenci tej uczelni borykają się z nimi niemal od pierwszego roku. Bo jeśli nie mają zamożnych rodziców, to sami muszą znaleźć fundusze na zakup potrzebnych materiałów (farby, płótna itd). Dlatego wielu z nich, oprócz uprawiania czystej sztuki, stara się zarobić na boku parę groszy. - Jedni projektują wizytówki, foldery reklamowe, inni malują obrazy, sprzedając je potem na aukcjach internetowych. Kilka machnięć pędzlem, żeby kolory pasowały do czyjegoś dywanu lub coś w stylu pop-art. Trzeba sobie jakoś radzić - mówi Natalia Gruszka, studentka wzornictwa. Dariusz Grzybowicz, wykładowca z II pracowni architektury wnętrz, twierdzi, że profesorowie też starają się, by szkoły artystyczne szły z duchem czasu. Nie chodzi przecież o to, by na świat wypuszczać dziesiątki bezrobotnych artystów. - Sztuka wchodzi na przykład do wirtualnej rzeczywistości. W naszych pracowniach nie unikamy komputerów i najnowszych nowinek technicznych - mówi. Może kiedyś będą zamożni W Akademii Muzycznej można spotkać wielu studentów innych kierunków, np. ekonomistów. - Nie mieli odwagi całkiem poświęcić się studiom muzycznym, ale chcą się realizować - mówi Krystian Kiełb, prorektor AM. Największe perspektywy mają studenci szkół teatralnych. Ale dla wszystkich nie wystarczy angaży w teatrach czy ról filmowych. Mateusz Skulimowski dostał się na wydział lalkarski. - Te studia niezwykle rozwijają. Moi rodzice byli przeciwni. Traktowali je jako coś przelotnego, ale ja czuję, że tylko to mogę w życiu robić z prawdziwą radością - zapewnia Mateusz. Krystian Kiełb ma nadzieję, że rosnące zainteresowanie szkołami artystycznymi oznacza, że w Polsce zaczyna się lepiej dziać. - Być może wkrótce polscy artyści, kończąc wyższe uczelnie, nie będą się martwić o swoją zawodową przyszłość - mówi. - Społeczeństwo, które jest coraz zamożniejsze, chętniej chodzi na koncerty czy do teatru. Tak jest na Zachodzie. Tam nawet przeciętni artyści ze swojej działalności mogą normalnie żyć. Mam nadzieję, że tak będzie wkrótce i u nas. Agnieszka Korzeniowska agnieszka.korzeniowska@echomiasta.pl