Wystawa składa się z dwóch części. W pierwszej można zobaczyć fotografie wykonane w latach 70. i 80. XX w. przez brata noblisty Andrzeja Miłosza. To zdjęcia przedstawiające poetę m.in. podczas spacerów na wzgórzu Grizzly Peak, w Berkeley, gdzie Miłosz miał swój dom. Druga cześć ekspozycji składa się z amatorskich zdjęć wykonanych przez mieszkającego w Chicago poetę Adama Lizakowskiego. Poznał on Miłosza w latach 80. Są to fotografie przedstawiające poetę w ogrodzie, na ulicy czy w księgarni, ale również zdjęcia z wieczorów autorskich, które Miłosz spędzał wraz z Susan Sontag czy Josifem Brodskim. W czwartek wystawę zwiedził ambasador USA w Polsce Lee Feinstein. W rozmowie dyplomata podkreślał, że w USA Miłosz jest postrzegany jako postać formatu międzynarodowego. - Jest uwielbiany za literaturę, za to co stworzył i jest powszechnie znany. Jednak oprócz tego, że jest uznawany za wielkiego artystę, jest również znany z tego, że szerzył prawa człowieka i wielu Amerykanom pomógł zrozumieć jak należy definiować je w XX w. - powiedział ambasador. Pytany o samą wystawę, Feinstein odparł, że dokumentuje ona rzeczywisty udział Miłosza w części kulturowego fermentu jaki przetoczył się przez Berkeley w latach 70. i 80. Ekspozycję "Miłosz po amerykańsku" można zwiedzać do końca września.