W Sieniawce - jak informuje reporter radia RMF FM - woda cały czas opada; sytuacja powoli się stabilizuje. Nadal jednak, na trasie od Bogatyni do Sieniawki, można poruszać się tylko amfibią. W sobotę mieszkańcy przeżywali tam prawdziwy dramat - woda sięgała pierwszego piętra. A nikt nie był na to przygotowany. Ludzie nie dostali żadnej informacji o tym, że może ich zalać. Sytuacja pogarszała się z każdą godziną - mimo błagalnych próśb i telefonów sołtysa pomoc nie dotarła. Z żywiołem się nie wygra, ale... - Z żywiołem się nie wygra, ale po to są odpowiednie służby, że powinny o pewnych rzeczach wiedzieć. A jeśli nie, to mogli zadzwonić. Tu nie było nic - żalił się sołtys wsi. Pierwsza amfibia przyjechała do Sieniawki dopiero po północy - gdy wszyscy zostali już ewakuowani. Mieszkańcy wychodzili z domów przez okna i wsiadali do kajaków, którymi na co dzień po Nysie pływa sołtys Sieniawki. Do wsi nie dotarły także worki z piaskiem. - Ponoć wyruszył transport 6 tysięcy worków i nie dojechał - opowiadali mieszkańcy. Ludzie czekali na nie kilka godzin, by móc chronić swój dobytek. Teraz mogą już tylko liczyć straty. Burmistrz Bogatyni odpiera zarzuty - Trudno mi tę sprawę komentować. Nie pomogliśmy, bo sami czekaliśmy na pomoc - tak burmistrz Bogatyni, Andrzej Grzmielewicz odpowiadał na zarzuty mieszkańców Sieniawki, którzy godzinami czekali na pomoc przy ewakuacji. Burmistrz Bogatyni do odpowiedzialności się nie poczuwa. Nikt się tego nie spodziewał. Nikt nas nie ostrzegł, byliśmy sami. Ale już nie jesteśmy. Trudno mi tę sprawę komentować - dodał w rozmowie z reporterem radia RMF FM.