Lokatorzy pobliskich domów zaczynają się go bać. Mówią, że mężczyzna straszy ich, że ma już gotowy dół z wapnem, do którego zamierza wrzucać zwłoki mieszkańców Cichej. Wiadomo, że mężczyzna nazywa się Jan O. W śmietniku mieszka od trzech tygodni. Wśród mieszkańców osiedla ma opinię dziwaka. Jedni go chwalą, bo śmietnik nie był nigdy tak czysty i pachnący jak teraz. Inni boją się, że Jan O. zacznie swoje groźby wprowadzać w czyn. - Zaczął się od nas domagać pieniędzy za sprzątanie śmietnika i podwórka, żądał drobnych na piwo - mówi Maria Cieśla. - Grozi kobietom, że je wymorduje, a zwłoki wrzuci do rowu z wapnem, aby nikt ich nie odnalazł. Ja się go boję i śmieci nie wyrzucam. Mieszkańcy zawiadomili straż miejską i pracowników PCK. Prosili o interwencję. Niektórym nawet szkoda Jana O., bo człowiek powinien żyć w godnych warunkach. - Poszedłem na Cichą i znalazłem ten śmietnik - opowiada Adam Fornal, prezes zarządu PCK w Bolesławcu. - Jana O. zastałem dopiero późnym wieczorem, kiedy zasypywał kałuże kamieniami. Powiedział, że niweluje teren. On nie wygląda jak bezdomny. Jest czysty, schludnie ubrany. Nie był pijany i nie wygląda na alkoholika. Ale z całą pewnością nie jest zdrowy psychicznie. Powiedział mi, że jest komandosem i wie kto zabił generała Papałę i mafijnego bonza, Pershinga. Sugerował, że to on zrobił. Ten człowiek potrzebuje opieki i pomocy, ale jeśli sam nie zechce zamieszkać w schronisku, ja na siłę go w nim nie zatrzymam. Prezes Fornal obiecał Janowi O., że do schroniska będzie przyjęty kiedy tylko sam tego zechce. Jedyny warunek, to trzeźwość. - Ten człowiek opowiadał mi, że już mieszkał w schronisku w Jeleniej Górze i ośrodku pomocy społecznej w Leśnej, ale woli żyć sam. Chce zbudować sobie szałas w lesie przy ulicy Tysiąclecia - mówi Fornal. Wobec mieszkańca śmietnika bezsilni są również miejscy strażnicy. - Moi ludzie rozmawiali z Janem O. - zapewnia Emil Zając, komendant straży. - Powiedzieli mu, gdzie może dostać pomoc. On stanowczo odmawia i podpisał oświadczenie, że nie chce pomocy. Powiadomiliśmy PCK i ośrodek pomocy społecznej. Komendant twierdzi, że kiedy mieszkańcy bloku zobaczyli, że strażnicy niepokoją bezdomnego zaczęli protestować i nakazali mundurowym dać mu święty spokój, bo robi dobrą robotę: sprząta, zamiata, przegania pijany zbieraczy śmieci. - Tak nie może być, że w mieście, w którym jest potężny szpital psychiatryczny i schronisko dla bezdomnych, ten niebezpieczny człowiek mieszkał w śmietniku - mówi Maria Cieśla. - Ma tak siedzieć, aż komuś naprawdę zrobi krzywdę? Jan O. grozi, że jeśli strażnicy będą go niepokoić, to któremuś z nich porwie dziecko. Póki Jan O. nie zrobi nic złego, mundurowi i pomoc społeczna będą bezsilni. - Nie jest ubezwłasnowolniony, nie jest alkoholikiem, nikomu nic złego nie zrobił, jest więc wolnym człowiekiem - mówi Adam Fornal. - Straż miejska może go przywozić do naszego schroniska nawet trzy razy dziennie, ale jeśli nie zechce zostać, ja nie mam prawa go zatrzymywać. W grę wchodzi tylko leczenie w ośrodku zamkniętym, ale na to zgodę musi wydać sąd. Ilona Parejko