W połowie kwietnia wrocławski magistrat złożył do sądu pozew o eksmisję rumuńskich Romów z koczowiska przy ul. Kamieńskiego. Tam od kilku lat w barakach bez bieżącej wody mieszka ok. 60 osób, w tym dzieci. Romowie z ul. Kamieńskiego również nie zalegalizowali pobytu w Polsce. Jak powiedziała w czwartek Anna Bytońska z biura pasowego wrocławskiego magistratu, Romowie z koczowiska przy ul. Paprotnej otrzymali dwa pisma. Grozi im kara grzywny - W jednym z nich informujemy, że zajmują oni nielegalnie miejski teren, za co grozi kara grzywny. W drugim zaś wyzywamy ich od opuszczenia terenu w ciągu 14 dni - powiedziała Bytońska. Dodała, że jeżeli Romowie nie opuszczą koczowiska, to podobnie jak w przypadku osób zamieszkujących teren przy ul. Kamieńskiego, sprawa trafi do sądu. Po nagłośnieniu przez media sprawy rumuńskich Romów z ul. Kamieńskiego głos zabrały organizacje pozarządowe zajmujące się prawami człowieka. W kwietniu w Warszawie odbyło się spotkanie wrocławskich urzędników z przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Amnesty International Polska. Zadeklarowano wówczas, że jeżeli sąd zdecyduje o eksmisji, miasto zaproponuje Romom lokale socjalne. "Wiele form pomocy było odrzucanych przez Romów" Wcześniej władze miasta wielokrotnie podkreślały, że pomagały Romom z koczowiska przy ul. Kamieńskiego. - Oferowaliśmy m.in. ciepłe posiłki, dostarczamy tam wodę, a w zimie straż miejska oferowała mieszkającym tam ludziom noclegi w miejskich noclegowniach. Wiele form tej pomocy było odrzucanych przez Romów - mówiła wcześniej Bytońska. Zdaniem wrocławskich urzędników innych form pomocy miasto nie może podjąć dopóki Romowie nie zalegalizują swego pobytu w Polsce. "Z niepokojem obserwuję podsycane nastroje" Głos w sprawie rumuńskich Romów zabrał również prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski. W liście otwartym do prezydenta Wrocławia napisał, że z niepokojem obserwuje "jak podsycane są przez niektóre grupy z Wrocławia antyromskie nastroje, które po ostatnich doniesieniach medialnych na temat obozowiska obywateli rumuńskich pochodzenia romskiego przy ul. Kamieńskiego, zaczęły gwałtownie narastać". "Stan, który teraz władze próbują zmienić, trwał przecież przez lata i nikt nie reagował. Dlaczego od razu nie podjęto środków zaradczych - są do tego powołane odpowiednie służby, a ich działania natychmiast po nielegalnym osiedleniu się Romów rumuńskich przy ul. Kamieńskiego powinny zakończyć tę sytuację i jednocześnie pomóc tym osobom np. w zalegalizowaniu pobytu, jeśli by wyrazili taką wolę" - napisał Kwiatkowski.