Ścieżki prowadziły do rynku, centrów osiedli i kilku innych miejsc, gdzie stawiane były cysterny Miasto przeżywało kryzys spowodowany zatruciem jednego z ujęć powierzchniowych. W środę, 9 bm., ząbkowicki sanepid pobrał do badania próbki wody z ujęcia w sąsiedztwie ul. Powstańców Warszawy. Stwierdził przekroczenie dopuszczalnych norm stężenia dwóch substancji chemicznych w wodzie podawanej z sieci na terenie: Ząbkowic Śl., Olbrachcic Wielkich, Jaworka i Kozińca. Decyzja mogła być jedna: nie nadaje się ona do spożycia! - Podczas badań wykryto dwa związki chemiczne: trichloroeten i tetrachloroeten. Nie wywołują one ostrych objawów, ale ich długotrwałe zaleganie mogło stać się tego przyczyną. Dlatego od razu powiadomiłam burmistrza, który podjął odpowiednie kroki. Jedno jest pewne - "wodociągi" muszą opłukać sieć, oprócz tego wysłać próbki wody do Wrocławia. Jeżeli one będą odpowiadały normom, można będzie włączyć to ujęcie - mówi Krystyna Szamańska, państwowy powiatowy inspektor sanitarny. Pojawienie się beczkowozów z wodą pitną mieszkańcy przyjęli z ulgą. Zapobiegliwi wyruszyli na zakupy wody mineralnej. Ale już wieczorem można było korzystać z kranów - wyłącznie do celów gospodarczych i higienicznych. Burmistrz przekonuje, że władze lokalne zrobiły wszystko, aby w porę ostrzec mieszkańców i zapewnić im dostateczne zaopatrzenie. - Po otrzymaniu wiadomości z sanepidu od razu wyłączono skażone ujęcia wody, w późnych godzinach wieczornych przywrócono jej dostawy. Wcześniej zapewniono zaopatrzenie w wodę pitną szpitalowi, instytucjom opiekuńczym i podmiotom prowadzącym działalność w zakresie produkcji żywności i gastronomii - wyjaśnia Krzysztof Kotwicz, burmistrz Ząbkowic Śl., który zauważa równocześnie, że nie było aż tak znacznego zagrożenia, jak to starały się wyeksponować niektóre media. W sobotę Ząbkowicom przywrócono normalne dostawy wody pitnej, po nich czyni się to w przypadku wspomnianych wiosek. Teraz czynione są działania na rzecz uniknięcia takiego niebezpieczeństwa w przyszłości. il