- Dlaczego oni nie biorą pod uwagę sytuacji w jakiej się znajduję, chcę tutaj nadal żyć i płacić za lokal - mówi mieszkanka Nowego Miasta. Według urzędników, kobieta nie ma prawa do zajmowania tego mieszkania. Niewielkie mieszkanie na jednej z ulic Nowego Miasta. Czysto i schludnie, na podwórko wygląda się przez wymienione okna. W środku Gabriela Geldner z trójką dzieci: 17-miesięczny Marcel, 5-letnia Olivia i 13-letnia Patrycja. - Samotnie opiekuję się moimi dziećmi i naprawdę nie mam gdzie się wyprowadzić. Według lokalówki mieszkam tutaj teraz nielegalnie i wzywają mnie do niezwłocznego opuszczenia lokalu - tłumaczy. Potrzeba 5 lat Problemy rozpoczęły się ponad miesiąc temu. - Ojciec dzieci, z którym nie jestem razem, od półtora roku przebywa za granicą. Upoważnił swoją mamę do dyspozycji tym lokalem, a ona w lutym zdała go do gminy. Poinformowano mnie o tym w dniu, w którym to się stało - relacjonuje Gabriela Geldner. Dodaje, że jeszcze w styczniu złożyła wniosek o przydział mieszkania, nie zostało wzięte pod uwagę. W związku z tym gmina zażądała niezwłocznego opuszczenia lokalu. Na jakiej podstawie? Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Bohaterka tego tekstu, a także jej dzieci nie są w tym lokalu zameldowane. Jego najemcą była babcia byłego partnera, z którą Gabrieli Geldner nie wiązał stosunek pokrewieństwa. W takim przypadku - zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej z lipca 2004 roku - gmina może zawrzeć umowę najmu, jeżeli osoba mieszkała w tym lokalu z najemcą, stale przez okres co najmniej 5 lat. Lokalówka odmówiła, bo według jej dokumentów, ten warunek nie został spełniony. - Nie było podstaw prawnych do przyznania pani Geldner prawa najmu do przedmiotowego lokalu - tłumaczy Jolanta Pabisz z ratusza. Po pomoc to do MOPS-u Odpowiedzi mniej więcej takiej treści już dwukrotnie otrzymała kobieta z Nowego Miasta. Kompletnie się z nimi nie zgadza. - Mieszkam tutaj od 6 lat. Dwójka moich młodszych dzieci mieszka tutaj od urodzenia - twierdzi. Zebrała od sąsiadów podpisy pod oświadczeniem, że tak jest i przedstawiła gminie. Bez skutku. - Oświadczenia lokatorów przedstawione przez panią Geldner nie stanowią dowodu w niniejszej sprawie. Gmina w toku postępowania korzysta z własnych procedur ustalania faktu zamieszkiwania wnioskodawcy z najemcą i nie honoruje oświadczeń przedstawionych przez wnioskodawców - czytamy w piśmie Urzędu Miejskiego. A specyfika sytuacji? Fakt, że samotna matka z trójką dzieci tak naprawdę ma bardzo niewielkie możliwości znalezienia innego mieszkania. - Osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej udziela pomocy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i tam pani Gabriela Geldner powinna się zwrócić - kontynuują miejscy urzędnicy. - To dla mnie niezrozumiałe. Dlaczego gmina nie bierze pod uwagę mojej sytuacji? Chcę tutaj nadal mieszkać, deklaruję jednorazową spłatę należności zalegających na tym mieszkaniu - mówi kobieta. Dodaje, że bardzo chciała się dogadać z miastem. - Skierowanie sprawy do sądu to dla mnie koszty i ostateczność - tłumaczy. Jednak jeżeli nie będzie miała wyjścia, tak zrobi. Michał Wyszowski wyszowski@nww.pl