Dożynki rozpoczęły się już w sobotę wieczorem. Na scenie zaprezentowały się dwa zespoły. Pierwszy - The Shout wystąpił ze swoimi największymi przebojami. Po nim mieszkańcy Kątów mieli okazję wysłuchać grupy Laila z utworami disco-dance. Atrakcją koncertu była Wiktoria Ostapienko, wokalistka z Ukrainy, uczestnicząca w eliminacjach do konkursu Eurowizji na Ukrainie. Piosenkarka zaśpiewała m.in. znane "Kanikuły". Pierwszy dzień dożynek zakończył się dyskoteką pod chmurką. Niedzielne obchody rozpoczęły się mszą świętą i... deszczem. Po wyjściu z kościoła uformowany korowód dożynkowy przeszedł do miejsca imprezy czyli parkingu przy domu kultury. Nastąpił staropolski ceremoniał dożynkowy z udziałem Zawadiaków, a po nim odbyła się biesiada polska z udziałem zespołu Quattro. - Piękne te wieńce dożynkowe - zachwycała się pani Anna, której nie przeszkadzał nawet coraz bardziej dający się we znaki deszcz. Rzeczywiście, było co podziwiać. Ustawione pod sceną wieńce miały niespotykane kształty, np. hostii albo łodzi. - Praca nad wieńcem trochę trwała. Plotłyśmy go w osiem pań przez cały tydzień - mówiła Marta Klementowicz, sołtyska Pietrzykowic. Wieniec dożynkowy wsi zrobiony był ze zbóż, kwiatów i warzyw. Niestety, nagrody w tym roku nie zdobył. Zwyciężyły Strzeganowice, drugie miejsce zajęły Małkowice, a trzecie Smolec. W konkursie na najładniejsze sołectwo w gminie wygrały Małkowice. Po nich uplasowały się: Nowa Wieś Kącka i Wszemiłowice - Jurczyce. Przyznano również wyróżnienia. Otrzymały je Zachowice i Romnów, a za kontynuację utrzymania wysokiego poziomu estetyki i porządku - Skałka i Strzeganowice. Królowe ogórków Na kąteckie dożynki przybyli goście z partnerskiej gminy Biblis. Duże zainteresowanie wzbudziły trzy piękne ukoronowane głowy. Były to królowe ogórków (święto ogórków to w Niemczech odpowiednik naszych dożynek). Jak się okazało, królowa Laura I ma nawet dolnośląskie korzenie, bo urodziła się we Wrocławiu. Uśmiechnięta, chętnie pozowała do zdjęć. Niestety, wkrótce musiała zamienić wydekoltowaną suknię balową na cieplejsze odzienie, bo deszcz, który na początku dnia nie wyglądał groźnie, po południu przemienił się w prawdziwą ulewę. Na szczęście, pomyślano i o takiej pogodzie, rozstawiając parasole, pod którymi można było przysiąść, popijając piwo i racząc się np. kiełbaskami z rożna. Wesołe miasteczko przeżywało niestety kryzys. Tylko nieliczni śmiałkowie decydowali się na jazdę szaleńczą kolejką czy elektrycznymi autami. - Jest po prostu za zimno - stwierdziła mama 6-letniego Marcina, który miał wyraźną ochotę na skorzystanie z tych atrakcji. Także panie z Gorzowa Wielkopolskiego, które przyjechały na kąteckie dożynki z loterią fantową, narzekały na pogodę. - Deszczowo jest i chłodno, to i ludzie nie ustawiają się zbyt chętnie po losy - mówiły. Rekordzistą był chyba 11-letni Kuba, który aż sześć razy sięgał po losy. Niestety, nie udało mu się wygrać głównej nagrody - roweru. Świetna Rodowicz Mocno zaludniło się pod wieczór. Sporo osób przyszło pośmiać się przy skeczach kabaretu Paka, ale najwięcej mieszkańców pojawiło się tuż przed występem Maryli Rodowicz. Koncert rozpoczął się nawet z wyprzedzeniem, co zważywszy na kiepską pogodę było bardzo dobrym pomysłem. Gdy popłynęły pierwsze nuty znanych przebojów, publiczność nie kryła entuzjazmu. Głośno skandowała "Małgośkę", którą po kilku utworach zagrano na życzenie. Maryla zaskoczyła wszystkich śpiewając przerobione "Damy czadu", którego refren zabrzmiał tak: "Kąty Wrocławskie, a co tam takie Rio, damy takiego czadu, że w piekle się nie śniło!". I dotrzymała słowa - przez prawie półtorej godziny wraz z zespołem śpiewała wszystkie swoje przeboje. - Jest naprawdę świetna - mówiła z podziwem 19-letnia Natalia, która przyszła na występ Rodowicz z paczką przyjaciół. I młodzi i starsi nie spodziewali się, że gwiazda takiego formatu będzie w tak doskonałej formie i spełni wszystkie życzenia publiczności. Dla tych, co stali dalej od sceny, przygotowano telebim, na którym dokładnie widać było artystkę. - Nagrywam koncert na komórkę. Bałem się, że może być coś nie tak z nagłośnieniem, ale idzie aż miło - mówił 20-letni Krzysiek, który przyszedł na koncert z dziewczyną. Do zabawnej sytuacji doszło w momencie, gdy na scenie pojawił się burmistrz Antoni Kopeć wraz z dyrektorką Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu Marią Mach. Zanim wręczono piosenkarce bukiet kwiatów w podziękowaniu za wspaniały występ, zaskoczona Maryla szepnęła do mikrofonu: "Czyli to już? Koniec?". Przed prawdziwym końcem zaśpiewała jednak jeszcze ostatnią piosenkę. - Warto było moknąć w deszczu - twierdzili mieszkańcy, przed godziną 23 rozchodząc się do domu. Autor: Magda Wieteska