Ta historia zaczęła się trzy lata temu. 70-letnia wówczas legniczanka postanowiła pozbyć się sosny, która rosła na terenie prywatnej posesji i jej zdaniem zagrażała bezpieczeństwu. Kobieta wycięła drzewo bez odpowiedniej zgody i... wtedy się zaczęło. Ktoś "życzliwy" powiadomił o tym urzędników, a ci nałożyli na panią Wandę grzywnę w wysokości 41 tysięcy złotych. Nie pomogły ani prośby, ani odwołania. Nie pomogło nawet zaangażowanie posła Janusza Mikulicza, który złożył w tej sprawie interpelację w Sejmie. Sprawa trafiła do sądu. WSA podtrzymał decyzję o nałożeniu kary, bowiem decyzja urzędników była zgodna z prawem, a wysokość grzywny odpowiada obowiązującemu taryfikatorowi. Co w tej sytuacji może zrobić emerytka z Legnicy? Teoretycznie niewiele. Decyzja sądu jest ostateczna, jednak prezydent miasta może zrezygnować z dochodzenia tej należności lub rozłożyć ją na raty. Czas pokaże, czy szef legnickiego samorządu umorzy finansowe zobowiązanie, które zostało nałożone co prawda zgodnie z prawem, ale nie ma zbyt wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. ag