Pierwszy raz do Bolesławca, naukowcy z IPN przyjechali miesiąc temu, kiedy budujący mur robotnicy wykopali dwa szkielety osób zamordowanych albo podczas II wojny światowej, albo kilka lat po jej zakończeniu. Teraz wrócili ze specjalistycznym sprzętem. Georadar prześwietla grunt do głębokości trzech metrów. Urządzenie ma pomóc w odszukaniu ludzkich zwłok, które biorąc pod uwagę mroczną przeszłość dzisiejszego domu kultury najprawdopodobniej w ogrodzie są. W budynku najpierw gestapo, później urząd bezpieczeństwa przesłuchiwały i torturowały więźniów. - Z relacji świadków wiemy, że w dzisiejszym domu kultury, w jego piwnicach, więzieni byli ludzie, najpierw ofiary nazizmu, później - komunistycznej służby bezpieczeństwa - mówi dr Krzysztof Szwagrzyk z IPN. - Szukamy ludzkich szczątków. Później zadecydujemy o ekshumacji. Ludzkie kości muszą spocząć na cmentarzu. O ile w ogrodzie domu kultury IPN znajdzie ludzkie szczątki, wszystkie zostaną ekshumowane. Naukowcy postarają się zidentyfikować pogrzebanych, być może nawet dotrzeć do ich rodzin. Naukowcy spodziewają się, że mogą znaleźć szczątki i Polaków, i Rosjan i Niemców. Naukowcy podkreślają, że narodowość nie ma dla nich znaczenia i traktować je będą z należytym szacunkiem. - Mówimy o ludziach, nie ważne jakiej byli narodowości, należy im się godny pochówek na cmentarzu, w oznaczonym miejscu - mówi dr Szwagrzyk. Piwnice domu kultury kryją jeszcze wiele tajemnic i ludzkich tragedii. O kazamatach zrobiło się głośno za sprawą wykonanych przez więźniów napisów i rysunków. To było straszliwe więzienie. W celach pełno jest nazwisk więźniów, kalendarzy, dat. Teraz naukowcy IPN podkreślają, że jest to najlepiej zachowane więzienie nazistowskie i stalinowskie na całym Dolnym Śląsku i na Opolszczyźnie. Siedem lat temu, napisy odkrył Aleksander Kościukiewicz, który w MDK zaczął pracować jako woźny. - Kiedy zacząłem tu pracę, poszedłem do piwnic - mówi. - Później bardzo uważaliśmy, aby tych napisów i rysunków nie uszkodzić niczym, nie zatrzeć, nawet pajęczyn nie omiatano. Wielu bolesławian pamięta szubienicę, która stała w ogrodzie za willą przy dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej. Wciąż żyją świadkowie, którzy jeszcze w latach 70. odnajdywali w pobliżu domu kultury ludzkie kości. Krzysztof Szwagrzyk z IPN, który prowadzi prace badawcze ma nadzieję, że piwnice domu kultury staną się miejscem narodowej pamięci. Bo nie można zapominać o ofiarach totalitarnych systemów i nie ważne, czy oprawcami byli Niemcy, czy Polacy. Tu cierpieli ludzie. I lepiej pamiętać, dla przestrogi. Ilona Parejko