Mecenas Beata Kolerska poinformowała w czwartek dziennikarzy, że w sprawie pojawiły się nowe, "drastyczne" nagrania, które zostaną przekazane śledczym w piątek. Na jednym z nim ma być widać - zdaniem pełnomocników - jak policjant uciska kolanem szyję mężczyzny, a następnie głowę. Film zaprezentowano na laptopie. - Bartek jest nieprzytomny, prawdopodobnie w tym momencie zakończył swoje życie. I nikt nie udziela mu pomocy - komentował Wojciech Kasprzyk, drugi pełnomocnik rodziny. Lubin: Apel do policjantów Na konferencji przekazano, że z chwilą, gdy sprawa trafiła do prokuratury w Łodzi, pełnomocnicy uzyskali wgląd do akt. Lubin: Będzie specjalna komisja ws. śmierci 34-latka? - Chcielibyśmy odnieść się do zeznań funkcjonariuszy, którzy brali czynny udział w zdarzeniu 6 sierpnia, aby przemyśleli to, co zeznali, bo my znamy te zeznania. Jest jeszcze chwila na to, żeby - jak to powiedzieć delikatnie - głęboko przemyśleli, co zeznali i nie byli zależni od innych osób. Jest chwila ku temu, aby mogli się z nami skontaktować. To są młode osoby, poniżej 25. roku życia, a zatem przed nimi jest jeszcze dużo do zrobienia. To, co zeznali, w naszej ocenie może im bardzo utrudnić życie w przyszłości - mówił mecenas. Kiedy pogrzeb Bartosza S. z Lubina? Rodzina Bartka domagała się przeprowadzenia kolejnej sekcji zwłok, po tym jak pierwsza nie wykazała, co było przyczyną zgonu 34-latka. W końcu jednak, jak przekazano w czwartek, wykonała autopsję za granicą w zakładzie medycy sądowej na terenie UE. Jej wyniki mają być znane w ciągu dwóch tygodni. W piątek ma się też odbyć pogrzeb Bartosza S. Bliscy zastrzegli, że ciało nie zostanie skremowane, co był wolą mężczyzny, dopóki nie zostaną wyjaśnione wszystkie okoliczności jego śmierci. Śmierć w Lubinie. Ratowniczka medyczna zrezygnowała z pracy Tymczasem, jak dowiedział się "Fakt", z pracy zrezygnowała ratowniczka medyczna, która była na miejscu zdarzenia 6 sierpnia. Trzy dni temu program "Interwencja" opublikował jej wersję zdarzeń. Wynika z niej, że gdy ratownicy przyjechali do 34-latka, ten od co najmniej kilku minut już nie żył, "był siny i poturbowany". Kobieta zaprzeczyła wersji policjantów, którzy twierdzą, że mężczyzna zmarł w karetce. Tłumaczyła, że ratownicy nie podjęli reanimacji, bo takiej wcześniej nie wykonywali funkcjonariusze oraz że ciało było mokre od deszczu, dlatego nie było sensu używać aparatury monitorującej funkcje życiowe. - Potwierdzam, iż pani ratownik złożyła rezygnację z pracy, a w chwili obecnej w Pogotowiu Ratunkowym w Legnicy pracuje powołana specjalna komisja, która ma na celu ocenę postępowania ZRM w tym konkretnym zdarzeniu. Do czasu zakończenia prac komisji prosimy o powściągliwość w komentowaniu sprawy - powiedział "Faktowi" rzecznik pogotowia w Legnicy mgr Szymon Czyżewski.