Bracia rąbali drewno koło domu, na wsi pod Gdańskiem. Starszy trafił siekierą w dłoń młodszego i odciął mu wszystkie palce oprócz kciuka. Chłopiec trafił do szpitala w Gdańsku, ale tamtejsi lekarze nie dawali mu szans na uratowanie dłoni. - Po konsultacji telefonicznej został przetransportowany helikopterem do Trzebnicy. Kiedy stanął na izbie przyjęć trzymając swoje odcięte paluszki zawinięte w gazę poprosił, żebyśmy mu je przykleili, bo brat je niechcący odciął - opowiadał w sobotę Maciej Paruzel ze szpitala Świętej Jadwigi w Trzebnicy. Jak dodał Paruzel, operacja była skomplikowana ze względu na bardzo małe rozmiary dłoni. - To są naczynia krwionośne o średnicy jednej ósmej cienkiego wkładu do długopisu. W Polsce tylko cztery szpitale robią replantacje u dorosłych. U dzieci zdarza się to niezmiernie rzadko - zaznaczył. Chłopiec jest na oddziale trzebnickiego szpitala razem z mamą. Czuje się dobrze. Lekarze z Trzebnicy apelują o pomoc dla rodziny. - Ta kobieta ma sześcioro dzieci. Nawet nie ma teraz nawet pieniędzy na powrót do domu. Prosimy wszystkich, którzy mogą pomóc, o jakieś wsparcie dla chłopczyka i jego mamy - dodał Paruzel. Jeśli ktoś chciałby pomóc chłopcu i jego rodzinie, może zgłosić się do szpitala. Pod numerem telefonu 071 312 09 20 dyżurni zbierają dane kontaktowe do osób, którym roześlą numer konta bankowego, jak tylko zostanie ono uruchomione w poniedziałek.