Lekarz przybył na uroczystą sesję rady miejskiej do wrocławskiego Ratusza o własnych siłach, korzystając z protezy najnowszej generacji. 41-letni Nabzdyk otrzymał odznaczenie państwowe za "ofiarną pracę na rzecz ratowania życia ludzkiego". Ponadto został wyróżniony nagrodą Wrocławia za to, że "całą swoją aktywność zawodową poświęca ratowaniu ludzkiego życia oraz że jest człowiekiem prawym, bezinteresownym i pełnym poświęceń". W rozmowie lekarz przyznał, że jest odznaczeniami zaskoczony i czuje się trochę zawstydzony tym uznaniem, ale cieszy go wielka życzliwości ludzka. - Protezę mam najnowszej generacji, wyższa półka. Prawie jej nie czuję - mówił. Przyznał, że minister zdrowia Ewa Kopacz, która tuż po wypadku śmigłowca obiecała wszelką pomoc wtedy ciężko rannemu lekarzowi oraz sfinansowanie dobrej protezy - obietnicy dotrzymała. Lekarz wciąż jest rehabilitowany. - Rehabilitanci starają się mnie przywrócić do jak najlepszej sprawności. Dzięki ich wysiłkom za miesiąc wracam do pracy, ale nie do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ja bardzo bym chciał, ale żona postawiła mi ultimatum - powiedział Nabzdyk. Lekarz przyznał, że najpierw czekają go zajęcia biurowe, ale najważniejsza jest dla niego praca z pacjentem. Ma nadzieję, że szybko wróci i do takiej pracy. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał 17 lutego z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na A4, gdzie zderzyło się ok. 20 aut. Maszyna LPR rozbiła się w okolicach Jarostowa - kilkaset metrów od miejsca karambolu. W wypadku zginęli pilot Janusz Cygański oraz pielęgniarz Czesław Buśko. Ocalał Nabzdyk, konieczna jednak okazała się amputacja nogi. Z ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wynika, że przyczyną wypadku mogło być nagłe załamanie pogody, gęsta mgła i słaba widoczność - poniżej 10 metrów.