Czterem osobom postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, a także zacierania śladów i namawiania innych do składania fałszywych zeznań. Okazało się, że pracownicy nadzoru górniczego wysyłali swoich ludzi do pracy w niebezpiecznych warunkach. Wyrobisko, na którym pracowali górnicy, było zbyt szerokie - zamiast 12, miało 15 metrów. Dlatego nastąpił zawał. Wypadek można było przewidzieć - dwa dni wcześniej w stropie pojawiły się pęknięcia. Dochodzenie przeprowadzone bezpośrednio po tragedii przez specjalną komisję i Okręgowy Urząd Górniczy wykazało jednak, że zawiniły siły natury. Przeciwko takim wnioskom zaprotestowały działające na terenie kopalni związki zawodowe. Sprawę przejął Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach. Dopiero ekspertyza specjalistów z Politechniki Śląskiej wykazała, że winni byli jednak ludzie: kierownik robót górniczych, sztygar oddziałowy i sztygarzy zmianowi. - Niewykluczone, że w związku z tą sprawą postawimy zarzuty kolejnym osobom - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Leonard Michalak. - Powinno to nastąpić w ciągu najbliższego tygodnia.