Prokuratura domaga się dla trójki oskarżonych 25 lat pozbawienia wolności. Punktem zwrotnym w całej sprawie było wyznanie Marka A., który płacząc wstał z ławy oskarżonych i powiedział. -To ja zabiłem. Mateusz S., Marek A. i Michał P. oskarżeni są o to, że w dniu 25 stycznia 2007 roku w Złotoryi działając wspólnie i w porozumieniu z góry powziętym zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia ze szczególnym okrucieństwem dokonali zabójstwa Macieja Witkowskiego. Maciek, gdy umierał miał zaledwie 17 lat. Był taki jak setki chłopców w jego wieku. Interesował się fotografią, muzyką, przyrodą i komputerami. Przyjaźnił się z kolegami ze swojego otoczenia. 25 stycznia 2007 roku Maciek zaginął. Przez 3 miesiące trwały poszukiwania nastolatka. Szukała go matka, najbliższa rodzina i policja. Do akcji poszukiwawczej włączyli się też koledzy ze szkoły. Dopiero 25 kwietnia równo 3 miesiące po zaginięciu Macka podzłotoryjskim lesie w zagajniku świerkowym zupełnie przypadkowo natknięto się na wykop ziemny który okazał się jego grobem. Jeszcze tego samego dnia i w dniu następnym policjanci zatrzymali trzech jego szkolnych kolegów podejrzanych o dopuszczenie się zabójstwa nastolatka. To było zaplanowane morderstwo W czasie prowadzonej przez nich wspólnej dyskusji ustalili czas i miejsce do popełnienia przestępstwa. Zabójstwo to było zaplanowane w szczegółach i dokładnie przygotowane. Dzień wcześniej w miejscu mało uczęszczanym przez spacerowiczów w zagajniku świerkowym został wykopany dół w którym miały zostać zakopane zwłoki Maćka Witkowskiego. Sprawcy mieli też przygotowane niezbędne akcesoria -kominiarki, rękawiczki saperki, nóż i sznurek do skrępowania ofiary. Oskarżeni Mateusz S., Marek A. i Michał P. podstępem przyprowadzili Maćka na miejsce zbrodni obiecując mu, że otrzyma tam broń i będą prowadzić wspólne ćwiczenia. A krępując mu ręce i nogi przekonywali go, że to stanowi element ćwiczeń którym każdy z nich będzie poddany. Nastolatek do końca nie był świadomy jaki okrutny los za chwilę zgotują mu koledzy. W mowie końcowej prokurator Małgorzata Niemyska-Lewicka powiedziała, że- między sprawcami był też podzielony podział ról. Bezpośrednie czynności mieli wykonywać oskarżeni Michał P. i Marek A. natomiast Mateusz S. miał obserwować teren stojąc na tak zwanych czatach. Po dokonaniu przestępstwa sprawcy podjęli czynności które zmierzały do zatarcia śladów przestępstwa. Uzgodnili też między sobą wersję, jaką mieli przyjąć odnośnie rozstania się po lekcjach z ofiarą, a nawet brali udział w jego poszukiwaniach. W świetle tych wszystkich przytoczonych okoliczności bezspornym jest iż oskarżeni konsekwentnie zmierzali do obranego celu jakim było pozbawienie życia ich kolegi. Natomiast mecenas Paweł Gromatka starał się przekonywać, że - to nie była zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem. Podcięcie gardła to najłagodniejsza forma pozbawienia życia - dodał mecenas. Przypomniał też że oskarżeni pochodzą z dobrych domów i nie są zdemoralizowani. W chwili popełnienia przestępstwa mieli zaledwie po 17 lat. Nie potrafił też odpowiedzieć na pytanie. Dlaczego to zrobili? Sądzi, że duży wpływ na to miało faszerowanie przez ludzi dzieci przemocą. Ponadto obrońca Gromadka prosił sąd o to, by wziął pod uwagę młody wiek oskarżonych. Wyrok w tej sprawie zapadnie jutro w samo południe. Piotr Twardysko