- Huta nie zostanie zamknięta - uspokaja Dariusz Wyborski, rzecznik koncernu KGHM Polska Miedź, właściciela huty. Opóźni się jedynie uruchomienie linii produkcyjnej, które i tak było wstrzymane z powodu remontu. Władze koncernu chcą zastąpić spaloną instalację nowocześniejszą. W tym czasie huta będzie wykorzystywać 50 proc. swoich możliwości. Wyborski uspokaja jednak, że plan produkcyjny zostanie wykonany, a część zleceń przejmie Huta Miedzi Głogów. Po wczorajszej katastrofie pracownicy huty nie są jednak pewni swojej przyszłości. - Każdy się boi o pracę. Dla Legnicy zwolnienia byłyby katastrofą - to miasto praktycznie by umarło - mówią pracownicy zakładu. Huta w Legnicy to jeden z ostatnich dużych zakładów przemysłowych w mieście. Straty, jakie poniosła firma, wstępnie oszacowano na 10 mln zł. Wczoraj w hucie zapaliły się puste zbiorniki wyłożone polipropylenem. Podczas pożaru nikt nie ucierpiał. Do zaprószenia ognia doszło prawdopodobnie podczas prac spawalniczych, zawiniła nieuwaga któregoś z pracowników. Władze koncernu zapewniają, że w czasie pożaru nie doszło do skażenia środowiska; do atmosfery nie przedostał się ani chlor, ani kwas siarkowy.