Janusz Kubot rozpoczął sezon na trenerskiej ławce Miedzi. Po przegranym meczu w Kołobrzegu z Kotwicą w 4. kolejce podał się do dymisji. Jednak to nie słabe wyniki (była to trzecia porażka z rzędu) były powodem jego odejścia z Miedzi. Szkoleniowiec miał pretensje do działaczy o brak wzmocnień zespołu i panujący w klubie bałagan. Do tego doszła jeszcze sprawa Radosława Kałużnego. - Kałużny chciał grać w Miedzi i jednocześnie pełnić funkcję menedżera. Miał ciekawy pomysł na system szkolenia młodzieży. Bardzo mi zależało na nim, ponieważ nie dość, ze wzmocniłby nas to jeszcze przyszłość klubu rysowałaby się w dużo lepszych kolorach. Niestety panowie działacze byli bardzo oporni i nie doszło do porozumienia - tłumaczył nam w sierpniu Janusz Kubot. - Nie nadajemy z działaczami na tej samej fali. W pewnych momentach czułem się w klubie osamotniony. Zero pomocy od działaczy w żadnej sprawie. Za to do krytykowania gry drużyny zawsze byli pierwsi. Słyszałem komentarze po meczu w Kołobrzegu. Dramat! Przecież w wyjściowej jedenastce wybiega u nas z pięciu młodzieżowców! Trzeba mieć trochę cierpliwości do tych młodych chłopaków, a nie tylko krytykować. A ilu piłkarzy nas wzmocniło latem? Ani jeden! Wszystko w temacie. Szkoda mi tylko drużyny. Przez ponad rok zżyłem się z tymi chłopakami. Szkoda, wielka szkoda, bo uważam, że Miedź ma naprawdę ciekawą, młodą drużynę - dodał. Dwa tygodnie po odejściu z Miedzi Kubot został trenerem Czarnych Żagań. Drużyny, którą w Żaganiu jako szkoleniowiec Miedzianki ograł na inaugurację sezonu 2:0. Teraz przyjeżdża do Legnicy. Ma tu sporo do udowodnienia. Mecz Miedzi Legnica z Czarnymi Żagań - w sobotę o godz. 13 na stadionie przy Al. Orła Białego.