Kładka stoi na terenie należącym do kolei, ale zdaniem kolejowych urzędników nie ma jej w wykazie nieruchomości. Nie prowadzi na perony, a tym samym nie korzystają z niej pasażerowie pociągów, tylko mieszkańcy przechodzący nad torowiskiem. Dlatego kolejarze sugerują, że właścicielem kładki może być gmina. Ta ostatnia nie ma jednak przejścia w żadnych wykazach. W przeszłości miasto próbowało odkupić kładkę od kolei, ale bez efektu. Sprawy własności nie potrafi na razie rozstrzygnąć inspektor budowlany. Przypomnijmy - do wypadku doszło w środę późnym wieczorem przy ul. Transportowej w rejonie stacji kolejowej Dąbrowa Gornicza - Północna. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, iż 25-latek wraz z dwoma kolegami szedł po kładce nad trakcją kolejową. W pewnym momencie jedna z desek pękła, a mężczyzna wpadł w dziurę, zahaczył nogą o przewody pod napięciem 3000 V i zaczął się palić. Pogotowie, które przyjechało na miejsce wypadku, by podjąć akcję ratowniczą musiało poczekać, aż zostanie odłączony prąd. Zanim pracownicy kolei dotarli jednak do oddalonej o 130 km stacji rozdzielni, minęły prawie dwie godziny. Mężczyzny nie udało się uratować - spłonął na oczach świadków zdarzenia.