Lech Surówka zapewnia jednak, iż nie są one wyrazem głębokiej wiary, ale hobby. Zbiera je od kilku lat. Pierwszego zbiorniczka na wodę szukam w przedpokoju tuż przy drzwiach wejściowych. Nic z tego. Nie ma. Rozczarowanie moje nie trwa jednak długo. Lech Surówka z żoną Małgorzatą śmiejąc się wskazują ścianę naprzeciwko: - Proszę! Kropielniczki. Ta zdrobniała forma zdecydowanie bardziej pasuje do zgromadzonych tu eksponatów, bo żaden nie przypomina chrzcielnicy. Generalnie są małe, wykonane z rozmaitych materiałów, różnią się też miejscami pochodzenia. - Ta "przyjechała" z Nowego Sącza, ta spod Zakopanego od kolegi, ta malutka z Lourdes, ta z Watykanu, ta z Częstochowy, ta z Lichenia... - wymienia kolekcjoner. - Niektóre idą seriami: metalowe, prymitywne, proste bądź: plastikowe, odpustowe, ze świętymi. Ale są też kropielniczki zrobione z: drewna, metalu, mosiądzu, blachy miedzianej, gipsu, a nawet węgla, żywicy epoksydowej i wosku pszczelego. Krótko mówiąc, nie ma materiału, z którego nie można by ich wykonać, choć nie wszystkie mają jednakową wartość. - Patrzy się na to, żeby naczynie było szklane (plastikowe mają mniejszą wartość) i ciekawy był kartusz, czyli obudowana część zewnętrzna: motyw krzyża, aniołka, świętych - wyjaśnia L. Surówka, którego ta kolekcjonerska pasja zaczęła się stosunkowo niewinnie. - Pierwszą nasz syn podarował żonie w prezencie, a ponieważ żona mi ją przekazała, ta kropielniczka rozpoczęła całą kolekcję - mówi kolekcjoner. - A sam pomysł wziął się stąd, że jeden mój kolega, który zawsze zbierał wszystko, co się dało, twierdził, że do zbierania trzeba wybrać sobie coś, co jest trudne do zdobycia, znalezienia, ponieważ z czasem kolekcja się rozrasta i nie można pomieścić jej w domu. W poszukiwaniu tych oryginalnych naczyń na wodę L. Surówka odwiedza więc giełdy staroci, kłodzką giełdę samochodową, przegląda strony internetowe, rozpytuje wśród znajomych. Dziś efekt tego wydać na ścianie w przedpokoju - 96 kropielniczek. Każda inna. Kropielnica prawdopodobnie wywodzi się z naczynia, w którym wierni przed wejściem do świątyni obmywali sobie ręce, stopy, głowę. W Kościele chrześcijańskim (zachodnim) umieszczane są w przedsionku i przy wejściu bocznym od X wieku. Od XIV stulecia coraz bardziej zaczęły się upodabniać do chrzcielnic. Przez długi czas wykonywane były one z kamienia i bogato zdobione, wolno stojące, później pojawiły się kropielnice mosiężne lub przyścienne. Zwyczaj umieszczania takich naczyń na wodę, najczęściej glinianych lub mosiężnych, upowszechnił się również w tradycji ludowej. W tym przypadku kolekcjonowanie kropielniczek nie ma niczego wspólnego ani z dewocjonaliami, ani religią. To tylko i wyłącznie kolekcjonerska pasja Lecha Surówki, która zaskakuje wiele znających go osób. - Jak się ks. Piętowski dowiedział się, że ja zbieram kropielniczki, to się złapał za głowę. Poza księdzem wszyscy się dziwią, a najwięcej moja żona - dodaje hobbysta, którego poczucie humoru zawsze było jedną z jego najmocniejszych stron. Małgorzata Matusz