- Sama lokalizacja inwestycji jest błędna - mówi Jacek Schindler z Zębic. - Zakład znajduje się zaledwie kilkaset metrów od pierwszych zabudowań w Szostakowicach, Sulęcina i Sulimowa. Mieszkańcy skarżą się na nieznośny odór, przez który nie mogą otwierać okien w domach. Nieraz dochodzi do pożarów na wysypisku, a w piwnicach okolicznych domów coraz częściej pojawiają się szczury. Ludzie są przekonani, że główną przyczyną sytuacji jest brak nadzoru gminy. Oficjalnie wszystko wygląda prawidłowo: istnieje przewidziana przez standardy sortownia śmieci, kompostownia oraz kamery rejestrujące wjeżdżające pojazdy. Tylko że...wszystkie śmieci trafiają na wysypisko, a sortownia uruchamiana jest tylko wtedy, gdy przyjeżdżają odpady z selektywnej zbiórki. - Wysypisko nie jest widoczne z głównej drogi, udało mi się jednak zrobić parę zdjęć - opowiada Jacek Schindler. - Wygląda to jak przysłowiowe wsie potiomkinowskie: piękna atrapa kryjąca pustkę. Na przykład instalacja do wentylowania jest rozerwana na części i zasypana śmieciami. Zaniepokojenie działalnością zakładu zjednoczyło mieszkańców okolicznych wsi: Sulęcina, Zębic, Sulimowa i Szostakowic. Zorganizowano kilka spotkań z przedstawicielami urzędu gminy, które nie przyniosły jednak specjalnych rezultatów. Gmina oddała zakład w dzierżawę zewnętrznej firmie VKN i wydaje się nie mieć większego wpływu na jej działalność. - Zakład miał służyć potrzebom naszej gminy. Wszystko wskazuje jednak na to, że korzystają z niego nawet osoby z województwa opolskiego - twierdzą mieszkańcy. - Można się tego domyślić na podstawie rejestracji podjeżdżających samochodów. Powstały zresztą cztery komory, które miały starczyć na 40 lat. Tymczasem jedna z nich jest już prawie pełna, choć minęło niewiele ponad dwa lata. Dzięki determinacji mieszkańców urzędnicy zaczęli rozmawiać z firmą o możliwości powołania społecznego reprezentanta, który mógłby wejść na teren zakładu. Nadal jednak do wyjaśnienia zostało wiele wątpliwości. - W lipcu dostaliśmy projekty planów zagospodarowania przestrzennego poszczególnych miejscowości. Nie spełniały one wielu formalnych wymogów, ale największy niepokój wywołała w nas rezerwa przeznaczona na inwestycje w pobliżu zakładu. Znalazła się ona na planach wszystkich czterech wsi, co łącznie oznaczałoby przewidywane poszerzenie terenu z 4 do 16 ha. Strach pomyśleć, jak wtedy wyglądałoby nasze codzienne życie. Nie wspominając już o negatywnym wpływie na wizerunek miejscowości i wartość gruntów. Ryszard Budzowski z Wydziału Inwestycyjno-Komunikacyjnego przyznaje, że gmina również ma zastrzeżenia do działalności firmy VKN, dotyczące głównie nieporozumień z mieszkańcami. Umowa ze spółką obowiązująca do końca roku nie zostanie więc przedłużona. - Trudno mi ocenić, czy zarzuty o pozorowanej działalności zakładu są prawdziwe. Podczas moich wizyt sortownia rzeczywiście nie pracowała, ale być może po prostu nie było wtedy nowego ładunku. Wiemy również, że firma przyjmuje odpady z terenu innych gmin, ale nie możemy ingerować w ich działalność, jeśli nie przekracza to konkretnych przepisów. Urzędnicy zaprzeczają natomiast, że projekty miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego poszczególnych miejscowości przewidują poszerzenie terenu zakładu. Ewa Mastalska