Na te braki kadrowe natychmiast zareagowali podróżni, których więcej jeździ na gapę. Pasażerowie, szczególnie ci młodsi, choć wiedzą, że spotkanie oko w oko z kontrolerem w tramwaju się zdarza, to teraz należy raczej do rzadkości. - Kiedyś kasowałem. Teraz po co. Widział pan kanara? - usłyszał reporter radia RMF FM Maciej Stopczyk. - Brak chętnych to skutek ciężkich warunków pracy kontrolerów popularnie określanych kanarami - mówi Krzysztof Kubicki ze spółki miejskiej zatrudniającej kontrolerów. - Takie osoby, na starcie mogą zarobić nawet 1700 złotych miesięcznie. Jednak już po pierwszym dniu w pracy przekonują się, jaki to ciężki kawałek chleba.