- Tylko w sobotę i niedzielę mamy spokój, a poza tym przez cały dzień, od szóstej rano do dziesiątej wieczorem tragedia - mówi kobieta, chcąca zachować anonimowość. - Do hałasu człowiek się przyzwyczaił, ale okna nie idzie otworzyć, bo najgorszy jest ten kurz. Jak jadą dwa samochody, to ludzie na "drzewa uciekają"... - Jest uciążliwe jak nie wiem. Teraz polali wodą, ale za chwilę to wyschnie i będzie pełno kurzu - zwraca uwagę bartniczanin Józef Lemcio. - Przecież dziennie jeździ 5-6 samochodów, każdy ładuje 24 tony i robi po 10 kursów! Jak przejedzie, to aż ziemia drży. Kopalnia surowców w Świerkach nie ma własnej bocznicy kolejowej, więc zmuszona jest korzystać z tej w Bartnicy, ale już niedługo. Jak mówi rzeczniczka zakładu Jolanta Ciesielska - pod koniec września br. przewidziany jest rozruch 2,5-kilometrowego przenośnika przebiegającego nad drogą wojewódzką, który przejmie cały ciężar transportu urobku na bocznicę kolejową, a tym samym całkowicie wyeliminuje ruch ciężarówek przez Bartnicę. Przyznaje, iż kierownictwo firmy zdawało sobie sprawę z uciążliwości oraz zagrożenia bezpieczeństwa mieszkańców. (mm)