Od początku lutego br. biały personel Domu Pomocy Społecznej w Jugowie, zrzeszony w NSZZ "Solidarność", jest w sporze zbiorowym z dyrektorem placówki. Oczekuje od niego spełnienia dwóch postulatów: przywrócenia 12-godzinnego czasu pracy oraz przestrzegania przepisów dotyczących kwalifikacji zawodowych pracowników na kierowniczych stanowiskach. Zawiesił natomiast trzecie żądanie, czyli wzrost wynagrodzeń. Dyrektor DPS-u Adam Frankowski nie za zamierza przychylać się do owych postulatów, bo w jego ocenie, wprowadzone jesienią zeszłego roku zmiany organizacyjne w kierowanej przez niego jednostce, po prostu zdają egzamin lepiej niż wcześniejsze rozwiązania. Czy strony dojdą do porozumienia? Na dziś wiadomo tyle, że do problemu eskalowały też inne posunięcia dyrektora, o których mówią pielęgniarki i pokojowe, jak np. brak jednorazowych rękawiczek. Nie mogą też zrozumieć, dlaczego przemeblowano im pokoje socjalne. Pielęgniarki natomiast przede wszystkim pytają, skąd ten pośpiech, by rozwiązać z nimi umowę o pracę. To nie jest hospicjum Jesienią zeszłego roku 12-godzinny system pracy pielęgniarek, pokojowych i opiekunek zastąpiony został 8-godzinnym, ku ogólnemu ich niezadowoleniu do dzisiaj. - Pan dyrektor tłumaczył, że jest to dla dobra mieszkańców - mówi pielęgniarka Dorota Jagielska. - A jakie to jest dobro, skoro my mamy dla nich mniej czasu. Wszystko robimy biegiem? - Nie mamy kiedy usiąść, porozmawiać z nimi - dodaje starsza pokojowa Wiesława Beńko. System "dwunastek" wprowadzony został około dziesięciu lat temu, zastępując 8-godzinną dniówkę i - jak mówią pielęgniarki - sprawdził się. Dlatego personel od początku nie godził się na rezygnację z niego i zaczął protestować. Mimo to stary-nowy system wszedł w życie i utrzymywany jest do dziś, pomimo niezadowolenia. Nie pomaga też argument, że przecież na "dwunastki" pracuje niemal cała służba zdrowia. - Powołują się na "12 godzin" w: szpitalach, hospicjach, zakładach opiekuńczo-leczniczych, więc cały czas powtarzam, że my nie jesteśmy instytucją służby zdrowia - mówi A. Frankowski i dodaje, iż przekonany jest do 8-godzinnych dniówek. - O godz. 19, jak schodził dzienny personel, na Domu zostawały dwie osoby i one na głowie miały 36 osób leżących. I zaczęły się rozmowy w tej sprawie? Bez zmian Dyrektor A. Frankowski nie zamierza przychylać się również do drugiego postulatu mówiącego o przestrzeganiu przepisów dotyczących kwalifikacji personelu na kierowniczym stanowisku, przy którym chodzi przede wszystkim o bezpośrednią przełożoną pracowników będących w sporze. - Jest starszą pielęgniarką, która z racji wieloletniego doświadczenia do końca roku ma powierzone obowiązki kierownika. W przyszłym roku, jak będą środki budżetowe, będę mógł zatrudnić kierownika zespołu - puentuje. Spis rękawic - Pracujemy przy odleżynach, świerzbach i nie mamy rękawiczek jednorazowych! - mówi M. Piętka. - To znaczy, pan dyrektor zarzuca nam, że "nachapałyśmy się" rękawiczek i wydał zarządzenie niewydawania ich do momentu rozliczenia się z nich - mówi D. Jagielska. Zamiast w cienkich rękawiczkach jednorazowych pracują w gumowych, grubych. - W nich mamy karmić mieszkańców, myć, aż się dziury nie zrobią? Ręce śmierdzą. Dla nas jest to wstyd - dodaje pielęgniarka Aleksandra Szymaniak. Dyrektor ripostuje: - Jesteśmy jednostką budżetową i również na to musi być przeznaczona konkretna suma pieniędzy. Dam, ile będzie potrzeba, ale muszę wiedzieć - ile. Wystawionych było 4 tys. sztuk, wszystkie znikły, ale do zeszytu rozliczonych zostało 906. Czy zużyły tylko tyle, czy nie chciało im się wpisywać? Poprosiłem więc, aby nie wydawano rękawiczek, aż nie rozliczą się przynajmniej z 80 procent. Pielęgniarki dziwią się, bo przecież przeliczyły: 70 dni, liczba pracujących osób na zmianie, rękawiczki potrzebne są niemal cały czas i jak nic wychodzi prawie 4 tys. Nocna zmiana nie śpi Sprzeczność interesów pracowników Domu Pomocy Społecznej w Jugowie zaowocowała artykułem w prasie związkowej. I zrobił się szum. - Dyrektor dowiedział się, że jest taki artykuł i gdzieś został u nas powieszony. Wszędzie go szukali, a za chwilę? wszystko z pokoju wyrzucają - wspomina personel. - Zabrali: ławę, fotele, wersalkę, telewizor, a przynieśli nam stół i krzesła - mówi o przemeblowaniu pokoju socjalnego D. Jagielska. - My, pokojowe, też mamy pokój socjalny i dyrektor kazał zabrać z niego telewizor i wersalkę. Po chwili wersalka wróciła na miejsce i nad nią kartka: "Miejsce do odpoczynku w pozycji leżącej dla kobiet w ciąży i karmiących matek" - mówi W. Beńko. - "W nocy nie jesteście od tego, żeby siedzieć. Macie pracować" - interpretuje słowa przełożonego M. Piętka. - Ale przecież w nocy mieszkańcy śpią, a my mamy pilnować, żeby byli bezpieczni. Oczywiście robimy obchody, w pokoju są dzwonki?