Zmiany na pewno nie cieszą kierowców. W mieście, do którego właśnie zjechali studenci, na drogach zrobiło się ciasno do granic możliwości. Powodów do radości nie mają także mieszkańcy nowo wybudowanych osiedli, z którymi w czasie wakacji zlikwidowano połączenia autobusowe. Urzędnicy pozostali nieugięci na protesty pasażerów i w nowym rozkładzie linii nie przywrócono. Właściwie jedynymi osobami, które skorzystają na tzw. rewolucji, są pasażerowie tramwajów. Tyle tylko, że ciężko mówić tu o rewolucji, a jedynie o dobrym PR wrocławskiego magistratu. Jak w dowcipie o rabinie i kozie, najpierw zlikwidowano w miarę dobrze funkcjonujący system i pokazano, że może być gorzej, a teraz, gdy sprzedano kozę i przywrócono stary rozkład okazał się on doskonały.