Wizytator z kuratorium ustalił przede wszystkim, że kolonia nie miała kierownika, czyli osoby odpowiedzialnej za opiekę pedagogiczną. Poza tym dziećmi zajmowały się osoby zupełnie inne niż te, które wcześniej na podstawie dostarczonych dokumentów zatwierdziło kuratorium. Dodatkowo wychowawcy nie mieli przygotowanych żadnych planów pracy. Niepokojące były również konflikty, w efekcie których zarządca zamku Bobersztajn wyrzucił z pracy 2 wychowawców. Obydwoje opowiedzieli wcześniej mediom o fatalnych warunkach panujących w ośrodku kolonijnym. Światło dzienne ujrzała wówczas historia, według której szef placówki nie zezwolił na wezwanie pogotowia, gdy jedno z dzieci złamało sobie rękę. Do szpitala autobusem odwiózł go wychowawca. Dzieci skarżyły się też, że podawane im jedzenie jest zepsute. Tego jednak nie potwierdziła kontrola sanepidu. Mężczyzna administrujący zamkiem został zatrzymany w celu złożenia zeznań wyjaśniających stawiane mu zarzuty, a przede wszystkim ten, czy zostało narażone zdrowie i życie dzieci. Niejasna pozostaje także kwestia fałszowania dokumentacji, której wymaga się przy organizacji kolonii dla młodzieży. Na razie wiadomo, że zarządca przebywa w Polsce nielegalnie; na podstawie nieważnego niemieckiego paszportu.