Nie podtrzymał wszystkich wyjaśnień złożonych wcześniej w prokuraturze. Na ławie oskarżonych zasiada ponadto 17 działaczy klubu Arka Gdynia, obserwatorów PZPN oraz sportowców. Grozi im do 5 lat więzienia. Przed rozpoczęciem rozprawy obrońca jednego z oskarżonych wniósł o utajnienie procesu i wyproszenie dziennikarzy z sali sądowej, ponieważ jedna z telewizji ujawniła wizerunek jednego z oskarżonych. Prokurator chciał odrzucenia wniosku, tłumacząc, że taka relacja telewizyjna, to incydent. Dziennikarze telewizyjni w rozmowie z PAP mówili, że trudno na sali sądowej zorientować się kto jest oskarżonym, bowiem wielu z nich zasiada też w ławach adwokackich. Ostatecznie sąd nie zgodził się na utajnienie rozprawy. Podczas poprzedniej, grudniowej rozprawy Ryszard F. częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów, czyli pośredniczenia w przekazywaniu pieniędzy przy trzech meczach piłkarskich Arki Gdynia. Nie przyznał się natomiast do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. - Z kopertą nie jeździłem, nie wręczałem korzyści majątkowych. Te zarzuty mnie nie dotyczą. Moja rola polegała na kontaktach, zawsze chętnie rozmawiałem. Ale nie obiecywałem nic nikomu - mówił wtedy "Fryzjer". Tłumaczył, że nie otrzymywał z tego tytułu korzyści majątkowych, a w całej sprawie zrobiono z niego "kozła ofiarnego". On sam uważa siebie za człowieka "uczciwego i bezinteresownego, który chętnie pomagał innym". Podczas wtorkowej rozprawy F. nie podtrzymał wszystkich wyjaśnień złożonych wcześniej w prokuraturze. Sąd dopytywał m.in. skąd jego stwierdzenie, że "w Polonii Warszawa wszyscy handlowali na potęgę" (chodzi o korupcję w sporcie). F. nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak powiedział w prokuraturze. Powoływał się na media, tłumacząc, że o pewnych sprawach czytał w gazetach. F. często zmieniał wyjaśnienia, nawet te wypowiedziane już przed sądem. Wcześniej Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał 17 innych oskarżonych działaczy klubu piłkarskiego Arka Gdynia, sędziów i obserwatorów PZPN, którzy dobrowolnie poddali się karze. Wszyscy oni zostali skazani na kary od 3 do 7 lat więzienia w zawieszeniu. Musieli też zobowiązać się do oddania łapówek, które przyjęli.