Mniej więcej 560 cm, zdaniem Wód Polskich, osiągnie fala powodziowa we Wrocławiu. Ma ona tam nadejść w nocy ze środy na czwartek. Prezydent miasta Jacek Sutryk szacował nawet, iż stanie się to około północy, lecz nikt nie potwierdzi na 100 proc., czy faktycznie będzie to ta pora, a może dwie godziny później. O 20:00 w Trestnie, czyli stacji pomiarowej leżącej około 10 km od Wrocławia, Odra notowała 574 cm. To o ponad 100 cm więcej niż wynosi stan alarmowy. Nieco dalej, w Oławie, odnotowano już jednak 743 cm, gdy poziom alarmowy wynosi tam 560 cm. W środowy wieczór poszedłem więc do centrum dolnośląskiej metropolii, aby sprawdzić, czy jej mieszkańcy przygotowują się na falę, a jeśli tak - w jaki sposób. Wrocław. Nadchodzi fala na Odrze. Nad rzeką niemało mieszkańców W Interii opisywałem już, że pierwsze worki z piaskiem pojawiły się przy wrocławskich budynkach jeszcze we wtorek, a niewykluczone, iż część z nich położono nieco wcześniej. Dodatkowo niektóre firmy, obawiając się podtopienia swoich lokali, tymczasowo się zamknęły. Prowizorycznych zabezpieczeń przybywało w mieście z godziny na godzinę. Okazuje się, że niektórzy znaleźli też inne sposoby. Na przykład byłą siedzibę Telekomunikacji Polskiej na rogu Purkyniego oraz Janickiego chronią nie tylko worki. Piwniczne okna, wychodzące na pułapie chodnika, tymczasowo zaślepiono również dyktami. To zabytkowa nieruchomość, ale o swoją własność martwią się również właściciele budowli jeszcze nieoddanych do użytku. Worki zastawiają drzwi nieodległych, wykańczanych jeszcze apartamentów. A co nad samą Odrą? Absolutnie nie widać paniki, wręcz przeciwnie - przechodnie, których tam widziałem, z ciekawością przyglądali się pędzącemu, południowemu ramieniowi Odry, niosącemu coraz więcej konarów oraz innych sporych rozmiarów obiektów. Przepływając przez Jaz św. Macieja, woda szumiała i pieniła się jak oszalała. Powódź 2024. Odra we Wrocławiu przybiera. Miasto jednak nie zamarło Zniesione przez nurt nawet całe pnie, zahaczone o elementy infrastruktury, nie powodowały u "widzów" niepokoju. Być może wiedzą, że prowadzono solidarnościowe, niekiedy spontaniczne wysiłki, by ochronić Wrocław przed kolejną powodzią - więc teraz są spokojni, że scenariusz sprzed 27 lat się nie powtórzy. Nie zatrzymało się też restauracyjne życie - lokale położone nie przy samej rzece, ale oddalone od niej o kilkaset metrów działają w środę, jak zwykle. Przy Hali Targowej, położonej koło Odry, kłębiło się niemało osób, podobnie jak na innych odcinkach tamtejszych ulic Grodzkiej i Świętego Ducha. Względny spokój zakłócają jedynie przejeżdżające co jakiś czas radiowozy oraz pojazdy innych służb porządkowych, a także widok dziesiątek worków z piachem. Władze Wrocławia, wiedząc, iż woda plus prąd to śmiertelnie niebezpieczne połączenie, odłączyły zasilanie w niektórych miejscach - chociażby na odrzańskiej Wyspie Daliowej. Mimo ciemności pustek tam nie było, bo podniesiony stan rzeki ewidentnie przyciąga gapiów. Ba, niektórzy siedzieli nawet na schodkach przy Odrze, choć woda podmywała już zabezpieczające barierki. Powódź we Wrocławiu. IMGW: Może dojść do cofek na rzekach W miejscu, gdzie tymczasowo ulokowałem się we Wrocławiu, pani z recepcji informowała zaniepokojoną klientkę, że hotel będzie funkcjonował tak długo, aż pod jego mury nie nadejdzie woda. A co potem? Tu już pewna nie była, uznając, że "to się zobaczy". Niepewni najbliższych godzin z pewnością są też mieszkający nad mniejszymi wrocławskimi rzekami: Bystrzycy, Oławie czy Ślęzy. Jak ostrzega IMGW, może tam dojść do cofek, gdy metropolia będzie zmagać się z falą na Odrze. - Cofka była naszym największym nieszczęściem w roku 1997. W jej przypadku ważne jest, żeby wały wytrzymały, dlatego je wzmacniamy - deklarował w środę Jacek Sutryk. Z Wrocławia Wiktor Kazanecki, Interia ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!