O tym, że w kłodzkiej dzielnicy staromiejskiej ciągle są miejsca niestabilne i wymagające sprawdzenia, pisaliśmy przed dwoma tygodniami. Indagowaliśmy wówczas wiceburmistrza Henryka Urbanowskiego o to, czy władze miejskie zamierzają odnowić współpracę z krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą pod kątem przebadania tych miejsc, które nie były przedmiotem takich czynności w latach 60. i 70 poprzedniego stulecia. Wówczas to - niemałym kosztem - naukowcy z AGH oraz górnicy z byłego Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Wałbrzycha prowadzili prace rozpoznawczo-poszukiwawcze, w efekcie których zabezpieczono wiele podziemnych korytarzy i uskoków. Nasz rozmówca jak najbardziej potwierdził zasadność współpracy miasta z uczelnią, wskazując na niespodziewaną katastrofę budowlaną w sąsiedztwie ul. Czeskiej - tam runął zabytkowy mur oddzielający teren szkolny od zabudowy mieszkaniowej. Wspomniał też o innych miejscach wymagających takiej interwencji. Kolejne ujawniło się samo. W czwartek, 19. lutego, na ul. Browarnej znienacka zawalił się fragment chodnika, przez co powstało spore zapadlisko o głębokości około czterech metrów. - Gdyby tam stał jakiś ciężarowy pojazd, schowałby się w całości i mógłby spowodować tragedię - mówi wiceburmistrz. - Przebiegają tam sieci gazowe, telefoniczne i kabel energetyczny. Ich zerwanie... Lepiej nie kończyć. Okazuje się, że przyczyną wytworzonej sytuacji była urwana rura "burzówki". Woda opadowa, zamiast do sieci kanalizacyjnej, trafiała do gruntu czyniąc w nim spustoszenie. - Przedostawała się dalej, do odkrytej tu niedawno, chyba średniowiecznej studni - wyjaśnia Jacek Adamczyk, prowadzący zabezpieczenie terenu. - Przez to nie było widać np. podmokniętego fundamentu budynku. Ulica zamknięta została dla ruchu kołowego do czasu usunięcia zagrożenia. Natomiast gospodarze miasta nie mają już wątpliwości, że współpraca z AGH na pewno wyjdzie na dobre, bo pozwoli przynajmniej w części ustalić nowe miejsca zagrożone takimi zjawiskami.