Opadająca woda odsłania ogrom zniszczeń. Obraz, zwłaszcza w zalanej niemal w całości Bogatyni, jest apokaliptyczny. Tam woda zerwała lub uszkodziła wszystkie mosty, uszkodzonych jest wiele dróg, a niektóre domy zostały kompletnie zniszczone. - Woda, która powoli opada, odsłania w Bogatyni ogrom zniszczeń - to apokaliptyczny obraz. Zniszczonych jest wiele budynków, część jest w ogóle zawalonych. Te budynki będą dzisiaj przeszukiwane przez nasze grupy ratownicze. Będą też zabezpieczane - zapowiedział rzecznik Komendanta Głównego Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Trzy czwarte miasta zostało w sobotę zalane przez wodę z rzeki Miedzianki i niemal natychmiast odcięte od reszty świata. Nadal nie ma tam prądu, ani wody pitnej. Żywioł zebrał też śmiertelne żniwo. W nurtach wody utonęła kobieta. Dotknięta powodzią Bogatynia potrzebuje pomocy. Apel o pomoc: Potrzebny chleb i woda Burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz zaapelował o pomoc. - Moje miasto zostało zniszczone. Proszę o każdą pomoc, przede wszystkim o chleb i wodę - podkreślał burmistrz na antenie TVN24. Dojazd do zalanego miasta wciąż jest niemożliwy, dlatego żywność ma być dostarczana amfibiami. Poza chlebem i wodą powodzianom potrzebne są także koce i produkty żywnościowe, które można przynosić do dawnej szkoły podstawowej nr 3, gdzie mieści się sztab pomocowy dla ewakuowanych. Pod numerem telefonu 075 7730122 można też uzyskać odpowiednie informacje i dowiedzieć się, jak pomóc mieszkańcom Bogatyni. Zalane miasto odwiedził w niedzielę minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller, który został poinformowany na spotkaniu z burmistrzem, że miasto nie ma prądu i wody pitnej. - Pan burmistrz potrzebuje sześć cystern, które będą na bieżąco dostarczały wodę pitną dla mieszkańców. Nasze szacunki wskazują, że tych cystern potrzeba więcej. W chwili obecnej kompletujemy większą liczbę cystern - tak, aby mieszkańcy mieli na bieżąco dostarczaną wodę - mówił szef MSWiA. Bez wody pitnej i prądu, woda uszkodziła wszystkie mosty W Bogatyni ponad 4 tys. gospodarstw domowych wciąż pozbawionych jest energii elektrycznej. W gminie brakuje też wody pitnej. Nie działa kanalizacja. - Tuż po wylaniu rzeki prądu nie miało ponad 8 tys. gospodarstw. Teraz energii nie ma już tylko 4 tys. gospodarstw. Przywrócenie pełnego zasilania w powiecie zgorzeleckim może potrwać do sześciu dni - powiedział w niedzielę podczas konferencji prasowej po posiedzeniu sztabu kryzysowego wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec. Prądu są pozbawieni mieszkańcy terenów, na których doszło do całkowitego zniszczenia instalacji energetycznych. - Ponad 30 kilometrów linii energetycznych zostało całkowicie zniszczonych i wymaga pełnej odbudowy - wyjaśnił wojewoda. Jak powiedział Jurkowlaniec, w gminie Bogatynia brakuje też wody pitnej. Dlatego woda jest dowożona beczkowozami. - Chcielibyśmy (...) jak najszybciej przywrócić prąd, uruchomić wodociągi, kanalizację. Jest również ogromna potrzeba, aby jak najszybciej powstały tymczasowe przeprawy mostowe w mieście - wymieniał najpilniejsze sprawy do załatwienia Jurkowlaniec. Dodał, że na miejscu już pracują specjaliści wojskowi, którzy nie tylko zdecydują, gdzie najlepiej ustawić takie przeprawy, ale przyjrzą się również infrastrukturze drogowej. Sprawą pilną jest też - według wojewody - zakwalifikowanie zniszczonych i nadwyrężonych wodą budynków w Bogatyni albo do rozbiórki, albo do remontu. - Dlatego chcemy, aby do Bogatyni przyjechali inspektorzy z nadzoru budowlanego z sąsiednich powiatów i rozpoczęli prace - mówił wojewoda. Tymczasem niektórzy mieszkańcy Bogatyni mimo zakazu próbują wchodzić do budynków, które ucierpiały w czasie powodzi i grożą zawaleniem. Wojewoda poinformował także, że w poniedziałek ma być znany harmonogram odbudowy uszkodzonego nasypu drogi łączącej Bogatynię ze Zgorzelcem. Do Bogatyni nie można dojechać ani od strony Polski, ani Niemiec, ani Czech. Wieczorem nasi południowi sąsiedzi zdecydowali, że trasą przez Frydlant mogą przejechać tylko konwoje z pomocą i służby ratownicze. Jurkowlaniec mówił też o wyrwie w tamie przy Elektrowni Turów. - Prace przygotowawcze już trwają. Najpierw wyrwa zostanie naprawiona do wysokości 2 metrów. Później pozostała część - mówił wojewoda. Naprawa całej wyrwy może potrwać nawet kilka miesięcy. Apel z zalanego Zgorzelca: Potrzebne są pompy Z powodzią zmaga się też Zgorzelec, przez który w nocy przeszła ponad 7-metrowa fala kulminacyjna. Nadal podtopione jest Przedmieście Nyskie i Bulwar Grecki. Z ruchu wyłączono dwa mosty. Na szczęście woda oszczędziła centrum miasta i po północy zaczęła bardzo powoli opadać. Jak informował burmistrz Zgorzelca Rafał Gronicz, pozostała część miasta jest raczej bezpieczna, ponieważ położona jest wyżej. Miasto potrzebuje jednak pomocy. Burmistrz zaapelował w niedzielę do osób prywatnych i przedsiębiorstw o pompy do wypompowywania wody. - Obecnie poziom wody w Nysie i Czerwonej Wodzie opadł może nawet o 50 cm, ale wciąż wysoki poziom utrzymuje rzeka Witka. Dlatego też choć sytuacja w Zgorzelcu się stabilizuje, to jednak woda w wielu miejscach jeszcze jest. Nie opadła. Będą jednak takie miejsca, gdzie bez pomp wody się nie pozbędziemy. Dlatego apeluję do wszystkich, aby nam takich pomp użyczyli - powiedział Gronicz. Dodał, że w Zgorzelcu sytuacja nie jest najgorsza. Prądu nie ma w ok. 200 domach, które zostały zalane. W pozostałej części miasta prąd jest. Woda pitna natomiast jest niemal wszędzie, a tam gdzie jej nie ma, jest dowożona. - Mamy wodę pitną. Jest może trochę mętna, ale nadaje się do spożycia - podkreślił burmistrz. Gronicz nie potrafił powiedzieć, ile jeszcze czasu przedmieścia Zgorzelca: Przedmieście Nyskie i Bulwar Grecki będą zalane. Do zalania części Zgorzelca doszło w nocy, po przerwaniu wałów na zbiorniku przelewowym na rzece Witce. Zalane Radomierzyce, Leśna i wiele innych Trudna sytuacja jest także w innych regionach Dolnego Śląska. Zalane zostały także okoliczne miejscowości: Markocice, Porajów, Opolno i Kopaczów. Jak informuje centrum zarządzania kryzysowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, podtopieniami zagrożone są również miejscowości w powiecie kamiennogórskim. Miejscowościom: Kamienna Góra, Rędziny, Wieściszowice, Sędzisław i Marciszów zagraża woda z potoków Zimna Woda i Sierniawa. Pod wodą znajduje się także miejscowość Radomierzyce. Wieś została zalana przez wodę z rzeki Witki, która przerwała tamę w Niedowie. Powódź i tutaj zebrała śmiertelne żniwo w nurtach rzeki zginęła kobieta oraz uczestniczący a akcji 55-letni strażak, którego podczas umacniania mostu porwała fala. Z kolei w powiecie lubańskim podtopiona jest miejscowość Leśna, gdzie wylał potok Miłoszowski. W Lubaniu doszło do podtopienia drogi krajowej nr 30, obowiązuje objazd. Nieprzejezdna jest również droga 352 do Bogatyni, gdzie na rogatkach stoi patrol policji. Alarm przeciwpowodziowy obowiązuje na terenie miejscowości: Mysłakowice, Piechowice, Stara Kamienica, Gryfów Śląski, Lubomierz, Mirsk, Walim, Świeradów Zdrój, Marciszów oraz w gminie Kamienna Góra - informuje MSWiA. Pogotowie przeciwpowodziowe utrzymuje się w miejscowości Głuszyca. Stabilizuje się sytuacja w powiatach: jeleniogórskim i wałbrzyskim. Takiego kataklizmu nie dało się przewidzieć... W ocenie IMiGW, sytuacji z jakimi mieliśmy do czynienia w woj. dolnośląskim, nie da się przewidzieć. W ciągu najbliższych dni mieszkańcy poszkodowanych przez powódź terenów Dolnego Śląska nie powinni obawiać się deszczu. Prognozowane opady będą mniejsze i nie powinny wpłynąć na znaczny wzrost stanów wody. Instytut poinformował, że w ciągu najbliższych dni mieszkańcy zalanych okolic nie powinni obawiać się obfitych opadów deszczu. - Na najbliższe dni prognozy są optymistyczne i miejmy nadzieje, że te wody spokojnie spłyną - powiedziała dyżurna hydrolog z Centrum Nadzoru Operacyjnego Marianna Sasim. Premier zapewnia: Dolny Śląsk otrzyma pomoc IMiGW ocenił, że takich sytuacji, z jakimi mieliśmy do czynienia w woj. dolnośląskim, nie da przewidzieć. - Nie da się wygrać z przyrodą. Mieliśmy do czynienia z bardzo intensywnym opadem (...) Takich sytuacji nie da się przewidzieć, nie da się na to przygotować - powiedziała Sasim. Premier Donald Tusk w rozmowie z ministrem Jerzym Millerem zalecił, aby mieszkańcy zalanych w weekend miejscowości z Dolnego Śląska otrzymali taką samą pomoc rządową, jak poszkodowani w tegorocznej majowej i czerwcowej powodzi - poinformowało w niedzielę MSWiA. Mieszkańcy uzyskają pomoc w postaci zasiłków celowych do 6 tys. zł oraz pomoc na odbudowę swych mieszkań do 20 lub do 100 tys. zł. Przy ustalaniu wysokości pomocy do 20 lub 100 tys. zł nie jest brane pod uwagę kryterium dochodowe, nie są wymagane zaświadczenia o dochodach z zakładów pracy - informuje MSWiA.