Mariusz Wilk znany jest przede wszystkim jako współautor "Konspiry" - rozmów z przywódcami podziemnej "Solidarności". W swoich książkach opisuje także przygodę z północną częścią Rosji, gdzie mieszka od 18 lat. - Nigdy nie myślałem o tym, że zamieszkam w Rosji. W 1989 roku wyjechałem z Polski. Jak chyba każdy w tym czasie chciałem wyjechać na zachód. Tak zrobiłem - Berlin, a później Stany Zjednoczone - wylicza mężczyzna. - Dopiero później stwierdziłem, że moim kierunkiem jest północ. W latach 80. zachód był dla Polaków mityczny. Nie łatwo było się tam dostać, nie każdy mógł wyjechać z kraju. - Był to symbol wolności i demokracji, więc tego, czego nam brakowało. Zawsze chciałem podróżować. Kiedy stwierdziłem, że oddałem już swój dług Polsce, zacząłem jeździć po świecie. Tak trafiłem do Stanów. O wschodzie nawet nie myślałem. Przez 35 lat życia w Polsce wyrobiłem sobie o Rosji zdanie oparte na antyrosyjskich stereotypach - mówi Mariusz Wilk. Jednak dwa razy usłyszał, że to właśnie w Rosji powinien zamieszkać. Pierwszy raz podczas pobytu u naszych zachodnich sąsiadów jego koleżanka Masza powiedziała, że jest człowiekiem, który czułby się dobrze właśnie w Rosji. Masza dodała także, że najpierw powinien zamieszkać w USA, gdzie rzeczywiście po jakimś czasie wyjechał. - Kiedy zaczęła się wojna z Irakiem po raz pierwszy dotarło do mnie, że nie chcę tam być - wspomina. - Widząc reakcje Amerykanów, którzy w telewizji regularnie śledzili działania wojenne, miałem wrażenie, że oglądają grę komputerową, a nie śmierć ludzi. Mariusz Wilk pamięta wywiad, który oglądał pewnego ranka. Wypowiadał się w nim mężczyzna, który zrzucał bomby z samolotów podczas walk. Gdy prowadzący zapytał go czy chciałby przekazać coś swoim bliskim, którzy pewnie go teraz słuchają, zwrócił się on do matki. - Nigdy tego nie zapomnę. Powiedział wtedy "Mamo, nic się nie martw. To jest jak na dyskotece". Nie mogłem zrozumieć tego, co nim kierowało. Wtedy o swoich wątpliwościach powiedział koledze - nowojorczykowi. I to właśnie on poradził mu wyjazd do Rosji. Zapewnił go, że jeśli tam zacznie pisać, na pewno będzie cieszyło się to większym zainteresowaniem niż to, co pisał do tej pory. - Wtedy po raz pierwszy zacząłem poważnie myśleć o wyjeździe na północ. Mariusz Wilk to także współzałożyciel Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu, w sierpniu 1980 w Stoczni Gdańskiej, działacz "Solidarności", redaktor pism związkowych, a przez krótki czas - rzecznik prasowy Wałęsy. Dlatego wśród pytań bolesławian nie zabrakło tych o tamte wydarzenia. Uczestnicy spotkania chcieli wiedzieć, czy według niego okrągły stół okazał się dla Polski szansą czy porażką. - To zbyt obszerny, a przede wszystkim zbyt bolesny temat - mówi Mariusz Wilk. - Moją odpowiedzią na to pytanie jest wiersz mojego kolegi, Stefana Adamskiego. Nosi on tytuł "Wpis do sztambucha sentymentalnej niegdyś panny S.". W wierszy czytamy między innymi: "(?)Sam nie wiem kiedy się zmieniłaś. Ty, taka cnotka... "Nie pozwolę!" A potem naraz w górę kiecka i kankan na okrągłym stole(?)". Jak zapewnia Mariusz Wilk, nie żałuje czasów, kiedy mieszkał w Polsce, a kiedy na półkach sklepowych stał tylko ocet. Według niego można to porównać do pierwszej miłości - na ogół mija, ale zawsze jest czymś pięknym. - Teraz żyję w innym świecie. To jest przeszłość, o której rzadko mówię, choć nie wykluczam, że na starość coś o tych czasach napiszę. Na razie pewne rany są zbyt świeże. Wolę bowiem milczeć, niż mówić źle o kimś, kto kiedyś był moim przyjacielem. To tak jak z dzisiejszą władzą - wolę o tym nie mówić. Jednak, kiedy za kilka lat pewni ludzie znikną z politycznej sceny, przyjdzie czas na takie rozmowy. Mariusz Wilk od 18 lat mieszka w Rosji, o której nie mówi, że jest krajem, a imperium. Imperium, przez które rozumie taki system państwowy, gdzie żyje wiele narodów i różnych kultur. Jak zaznacza - w Rosji tylko 17 procent ludzi to Rosjanie. Na pytanie, co go w tym rejonie tak fascynuje, odpowiada krótko - cisza, spokój i kontakt z naturą. Poza tym lubi ascetyczny krajobraz północny. - Koleżanka, które mnie kiedyś odwiedziła powiedziała o tej ciszy tak - "Czuję się tak, jakbym nagle wypadła ze świata". I tak właśnie tam jest. Tu ciągle słyszymy jakiś szum, szmer. Tam jest inaczej. Goszczący w Bolesławcu Mariusz Wilka wydał już cztery książki poświęcone tamtym rejonom. Po spotkaniu chętni mogli otrzymać od niego autograf. Jednocześnie planuje wydanie jeszcze dwóch. Wtedy, jak mówi, temat się wyczerpie. - Przeprowadzę się wtedy na Syberię i tam będę tworzył dalej - zdradza. Oprócz książek pisze on dla "Rzeczpospolitej". Jego teksty ukazywały się też w "Zeszytach Literackich", "Gazecie Gdańskiej", "Przeglądzie Politycznym". W 1999 roku nominowany był do Nagrody Literackiej Nike, a siedem lat później - do Paszportu "Polityki". Karolina Wieczorek