Mieszkańcy Kamiennej Góry są wstrząśnięci śmiercią 10-latki. Przed księgarnią, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia, składają kwiaty i pluszowe misie, zapalają znicze. Jak informuje TVP Info, dziewczynkę znało niemal całe miasto. Kamilka miała poważną wadę serca. Rodzice przez lata zbierali środki na jej rehabilitację. Zaraz po narodzinach dziecka okazało się, że ma poważną wadę serca. Była wielokrotnie operowana, a o jej zdrowie walczyli lekarze w Wałbrzychu, Legnicy i Łodzi. Przed nią była jeszcze jedna operacja. 10-latka - z niewiadomych powodów - została uderzona siekierą, kiedy wraz z rodzicami wchodziła do księgarni. Nie przeżyła ataku. Podejrzanym o zabicie Kamili jest 27-letni mieszkaniec Kamiennej Góry, Samuel N. Policja podała, że mężczyzna jest spokojny i nie wyraża skruchy. Jak informuje TVP Info, Samuel N. był wykształconym człowiekiem. Skończył studia. Zajmował się fizjoterapią i odbył staż w miejscowym szpitalu. Od dłuższego czasu jednak był bezrobotny. Prokuratura przesłuchała już świadków. Jak podało RMF24, z ich relacji wynika, że w dniu, kiedy doszło do tragedii, 27-latek już wcześniej zachowywał się agresywnie. - Z protokołu przesłuchać pracowników jednego z urzędów wynika, że rzeczywiście wczoraj był w urzędzie, natomiast nikt nie widział u niego siekiery. Uderzył w biurko, był bardzo agresywny, ale na skutek interwencji pracowników opuścił urząd - powiedziała cytowana przez RMF24, prokurator Helena Bonda z kamiennogórskiej prokuratury. Zobacz relacje świadków ataku: