We Wrocławiu można podziwiać stadko złożone z 12 sztuk, z czego tzy to kilkudniowe maluchy. Dyrektor wrocławskiego ZOO, Antoni Gucwiński mówi, że milu to gatunek z czołówki "Czerwonej Księgi" zwierząt zagrożonych zupełnym wyginięciem. Odkryty został stosunkowo niedawno - w 1865 roku, przez francuskiego jezuitę Armanda Dawida. Przebywający w Pekinie zakonnik, usłyszał dziwne odgłosy zza murów cesarskiego zwierzyńca. Przekupił strażników, prawdopodobnie winem mszalnym, by móc obejrzeć niezwykłe zwierzę. Później duchownemu udało się zdobyć jego skórę i wysłać ją do Muzeum Zoologicznego w Paryżu. Tamtejsi specjaliści potwierdzili, że chodzi o gatunek dotąd nieznany. Po wielu zabiegach, nie zawsze dyplomatycznych, ambasadorowi Francji udało się namówić chińskiego cesarza, by ofiarował mu trzy jelenie. Niestety, zwierzaki padły w drodze do Europy. Żywe sztuki przywieźli tam kilka lat później Anglicy. Jak się później miało okazać, to uchroniło milu przez wyginięciem. Pod koniec XIX wieku wielka burza zniszczyła mury cesarskiego zwierzyńca. Jelenie rozbiegły się, a wygłodniali Chińczycy wyłapali je i zjedli wszystkie! Gatunek udało się uratować dzięki stadku przywiezionemu na Wyspy Brytyjskie. "Jeleń Ojca Dawida" to bardzo spokojne zwierzę. Byk szczyci się pięknym porożem, które, jako jedyny wśród jeleni, zrzuca 2 razu w roku. Co ciekawe, zaradni Chińczycy produkowali z jego rogów ozdoby, które sprzedawali jako wyroby z kości słoniowej. Dyrektor Gucwiński mówi, że milu to perełka w każdej zoologicznej kolekcji. Z pewnością pochwali się więc nowymi podopiecznymi dyrektorom innych polskich ogrodów zoologicznych. Według Antoniego Gucwińskiego, wrocławski sukces hodowlany to dowód na to, że w ogrodach zoologicznych można uratować zwierzęta, które nie mają szans przeżycia w warunkach naturalnych. Właśnie dzięki temu będą podejmowane próby zasiedlenia stadami jeleni milu ich rodzinnych stron w Chinach.