Radosław P., młody wrocławianin, woli nie podawać swojego nazwiska. Jak sam mówi - tak na wszelki wypadek. W maju zdawał egzamin na prawo jazdy. Nie zdał, bo według egzaminatora, przy skręcie w prawo na światłach nie zatrzymał się przed zieloną strzałką. - Dobrze znam przepisy i jestem pewien, że zatrzymałem się przed światłami. Poza tym na zieloną strzałkę uczulają na każdym kursie prawa jazdy - tłumaczy. Zapytali egzaminatora Dla wielu sytuacja jest jasna - pan Radosław został oblany specjalnie. Wśród zdających na prawo jazdy panuje powszechna opinia, że egzaminatorzy specjalnie oblewają, by zdający musiał zapłacić za kolejny egzamin (ponad 100 zł). Jednak pan Radosław tak łatwo się nie poddał. Zapisał się na kolejny egzamin, jednak równocześnie złożył skargę do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego we Wrocławiu. Skarga rozpatrzona została przez Wydział Transportu Urzędu Marszałkowskiego. Dodajmy: rozpatrzona negatywnie. Po miesiącu pan Radosław otrzymał pismo z urzędu, w którym czytamy: po szczegółowym przeanalizowaniu zarzutów, zapoznaniu się z wyjaśnieniami egzaminatora, a także nagraniem z przebiegu egzaminu (...) uznano skargę za bezzasadną. - Nawet nie poinformowano mnie, kiedy skarga będzie rozpatrywana, a prosiłem o to - mówi rozżalony młody wrocławianin. WORD ma płacić za błędy Łucjan Górski, główny specjalista ds. egzaminów w WORD szybko tłumaczy sytuację: - To nie my rozpatrujemy skargi. Przesyłamy je wraz z opinią egzaminatorów oraz nagraniem z egzaminu do organu nadzorującego WORD, czyli do Marszałka Województwa. To Urząd Marszałkowski podejmuje decyzję, czy skarga jest zasadna czy nie. Jeśli uzna że jest, egzamin przeprowadzony jest ponownie na nasz koszt. Tylko w zeszłym roku WORD przeprowadził ponad 97 tys. egzaminów na prawo jazdy. Skarg było zaledwie 99. - Wiele osób wycofuje się po obejrzeniu nagrania z przebiegu egzaminu - mówi Górski. Monitoring egzaminu praktycznego na prawo jazdy wprowadzony został w kwietniu 2006 r. i mimo iż kosztowny (zestaw kamer do jednego auta kosztuje 12 tys. zł) przynosi efekty. Zapis z kamer stał się głównym dowodem w rozpatrywaniu skarg zdających egzamin. Spadła liczba skarg na nieuprzejmych czy wręcz chamskich egzaminatorów. Bo nagranie się zepsuło Można więc uznać, że liczba 99 skarg to świetny wynik, świadczący o rzetelności egzaminujących. Jednak zaledwie 6 z tych 99 skarg zostało przez Urząd Marszałkowski rozpatrzonych pozytywnie. Do tego w pięciu przypadkach podstawą do uznania skargi były problemy technicznie - niewyraźne nagranie albo brak dźwięku. Czy to możliwe, że tylko 1 procent złożonych skarg był faktycznie zasadny? Czy jest zatem jakikolwiek sens odwoływania się od decyzji egzaminatora? Według prawa o ruchu drogowym nadzór nad egzaminowaniem sprawuje marszałek województwa. To w Urzędzie Marszałkowskim rozpatrywane są skargi, a głównym materiałem dowodowym jest nagranie z egzaminu, opinie egzaminatora, ale także wyjaśnienia złożone przez osobę zgłaszającą skargę. Co można zrobić, jeśli skarga została odrzucona? - Jeżeli skarżący nie jest zadowolony z rozstrzygnięcia, może skargę ponowić, wyjaśnia Katarzyna Kozłowska z Wydziału Prasowego Urzędu Marszałkowskiego. Czy kolejne odwołanie ma większe szanse na pozytywne rozpatrzenie niż za pierwszym razem? Szczerze w to wątpimy. W takim razie co zrobić, gdy jesteśmy pewni swego, a nasza skarga utknęła w martwym punkcie? Mówiąc innymi słowy - dostaliśmy pismo z urzędu, pełne biurokratycznego bełkotu, które kończy się stwierdzeniem: "skargę uznano za bezzasadną". - W takich przypadkach należy zgłosić się bezpośrednio do rzecznika praw konsumentów - radzi Jerzy Barański, rzecznik konsumenta we Wrocławiu. Panu Radosławowi zabrakło determinacji. Nie złożył kolejnej skargi. Jednak jego przygoda z WORD-em skończyła się połowicznym sukcesem. W drugim podejściu pan Radosław zdał. Autor: Jan Dworak