Mimo swojego młodego wieku ma spore, negatywne doświadczenia, o których otwarcie rozmawia nie tylko z panem Mietkiem, ale młodszym koleżeństwem z jego grupy. Świetlica, w której zajęciach uczestniczy, jest do tego najlepszym miejscem. Spory budynek na ul. Wojska Polskiego w Kłodzku. To tutaj w jednym z lokali od dziewięciu lat funkcjonuje świetlica socjoterapeutyczna, w której spotykają się dzieci, młodzież i wychowawcy z Grupy Wsparcia "Wiele zależy od Ciebie". Dla większości z nich to miejsce jest ujściem dla piętrzących się problemów charakterystycznych dla młodego wieku, a związanych przede wszystkim z nauką, brakiem akceptacji w środowisku, nie najlepszymi stosunkami rodzinnymi. Wszystko wskazuje na to, że naprawdę chętnie tu przychodzą... Wyjść z zagubienia - Ja dla nich mogę być dziadkiem. I z tego powodu zawsze przeżywam pewien stres, gdy pojawią się coraz to nowsi uczestnicy. Bo nie wiem, czy oni mnie zaakceptują, dostosują się do reguł u nas obowiązujących, czy to, co my im zaproponujemy zostanie przyjęte i na jak długo? Na ile w naszych wychowawczych poczynaniach wspomogą nas ich rodzice - mówi Mieczysław Krombach prowadzący kłodzką Grupę Wsparcia. Jego przygoda z pracą na rzecz dzieci i młodzieży zaczęła się bardzo dawno - jeszcze w Związku Harcerstwa Polskiego, w którym przez jakiś okres był komendantem hufca. Kontynuował ją i później, gdyż czuł taką potrzebę. Przed dziewięciu laty, będąc radnym miejskim, wpadł na pomysł, aby poświęcić swój czas tym najmłodszym kłodzczanom, dla których los okazał się niełaskawy. Utworzył grupę, otwierając się na dzieci i młodzież z rodzin dotkniętych zjawiskami patologicznymi. Szybko się okazało, jak bardzo była ona potrzebna. Nie z własnej winy - Uczestnicy tych zajęć są pokrzywdzonymi nie z własnej winy. Wielu ponosi konsekwencje nieodpowiedzialnych zachowań swoich rodziców, którzy dla nich mają ciągle za mało czasu. O takich dzieciach mówi się, że wychowuje je ulica. A teraz to zjawisko się nasila, jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę tzw. pracoholizm - zauważa pan Mieczysław. - Stąd charakterystyczne dla nich szpanerstwo, wulgaryzmy, ciągoty do używek, chęć dominowania, ale w tym negatywnym sensie, z którymi podejmujemy tutaj walkę. Przez pięć dni w tygodniu 40-50-osobowa grupa podopiecznych po kilka godzin spędza czas w świetlicy. Tutaj nadrabia zaległości z tych przedmiotów, w których sobie nie radzi, tutaj też uczy się tolerancji, kultury życia, samodzielności. Naprzeciw im wychodzą nauczyciele oraz wolontariusze. Czuję się potrzebna - Już od pięciu lat pomagam tym dzieciom z matematyki - mówi Jadwiga Roślik. - Zajęcia odbywam raz w tygodniu przez kilka godzin. Kłopotów trochę jest, bo mają dużo zaległości. Muszę im uzupełniać materiał, tłumaczyć pewne zawiłości. Wychodzi na to, że w domach mają duże trudności ze znalezieniu pomocy od najbliższych.