"Zamiast opiekować się schorowanym starszym człowiekiem, muszę robić milion innych rzeczy, które nie należą do moich obowiązków. Mało tego, jestem perfidnie wykorzystywana przez rodziny podopiecznych do prania, gotowania i sprzątania. Jestem opiekunką domową, a nie sprzątaczką!", zaalarmowała serwis legnica24.net kobieta zatrudniona w firmie "Gwarant" jako opiekunka domowa. Jej słowa potwierdzają inne opiekunki, do których dotarli dziennikarze. Przynieś, wynieś, pozamiataj Legnicka firma "Gwarant" świadczy w mieście usługi opiekuńcze dla osób starszych, schorowanych i zniedołężniałych, którzy pozbawieni są stałej opieki. Z różnych powodów, najbliższa rodzina nie może się nimi zajmować. Bywa, że starszy człowiek jest przykuty do łóżka lub wózka inwalidzkiego. Dlatego muszą liczyć na pomoc zupełnie dla nich obcych ludzi. Tymi obcymi są opiekunki domowe. Firma "Gwarant" zatrudnia na umowę - zlecenie około trzysta kobiet, które niemal codziennie odwiedzają starszych i schorowanych podopiecznych, których w samej Legnicy jest prawie tysiąc, bo tyle osób objętych jest opieką przez firmę "Gwarant". Zlecenia na usługi opiekuńcze i gospodarskie wystawia "Gwarantowi" Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. To pracownicy socjalni legnickiego MOPS-u na podstawie zgłoszeń od potrzebujących określają rodzaj niezbędnej pomocy. - Każda usługa jest decyzją administracyjną wpisaną w zakres usług opiekuńczych, w tym gospodarskich. Jeśli stan zdrowia i sytuacja podopiecznego nie pozwala na wykonywanie podstawowych czynności domowych, jak przygotowywanie posiłków, zakupy artykułów żywnościowych, palenie w piecu czy pranie osobistej odzieży, to opiekunka jest o tym uprzedzona i zgodnie z umową wchodzi to w zakres jej czynności - uprzedza Andrzej Kijek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Legnicy. Zgoda. Bo jest to zapisane w karcie podopiecznego, na której wypunktowane są czynności, które powinna wykonać opiekunka domowa. Przytoczmy kilka przykładów: mycie okien, trzepanie dywanów i chodników 2 do 3 razy w roku, zakupy artykułów żywnościowych, środków higieny osobistej, pranie bielizny, ręczników, przynoszenie opału, palenie w piecu. Wszystko się zgadza. Tyle tylko, że opiekunki domowe wykorzystywane są do robienia miliona innych rzeczy. Bywa, że opiekunka jest wręcz zmuszana przez rodzinę osoby schorowanej do sprzątania, prasowania czy gotowania. A to już wychodzi poza zakres obowiązkowych czynności opiekunek i jest niedopuszczalne i skandaliczne. - Zamiast tak naprawdę opiekować się schorowanym i zniedołężniałym podopiecznym muszę robić zupełnie inne rzeczy. Zamiast opiekunki stałam się sprzątaczką. W myśl zasady: przynieś, wynieś, pozamiataj". Oczywiście, że w zakresie naszych obowiązków są prace domowe, jak zakupy, gotowanie, pranie czy palenie w piecu. Ale to dotyczy tylko i wyłącznie samotnych podopiecznych, którymi nikt z najbliższej rodziny nie może się zająć, który tak naprawdę musi liczyć na pomoc drugiej osoby, w tym przypadku nas opiekunek. I są takie sytuacje, gdy trafiamy do samotnego podopiecznego i robimy zakupy, sprzątamy i pierzemy. Ale niestety bywa tak, że podopieczny nie mieszka sam, ma rodzinę, na przykład razem z nim mieszka współmałżonek lub wnuczek. I tu zaczynają się schody. Jesteśmy perfidnie wykorzystywani właśnie przez członków rodzin podopiecznych do robienia rzeczy, których robić nie powinniśmy - żali się jedna z opiekunek domowych z firmy "Gwarant", która pragnie zachować anonimowość. Takiego traktowania nikt nie wytrzyma Kobieta opowiedziała o wielu przykładach wykorzystywania. Musiała ona np. sprzątać pokój 18-letniej wnuczki jednej z podopiecznych albo pozmywać naczynia, umyć okna, uprzątnąć łazienkę i toaletę. - Przecież tego rodzaju prace domowe powinna wykonywać ta młoda osoba, a nie ja. Jeżeli podopieczny ma rodzinę, to nasza rola nie sprowadza się do robienia zakupów czy sprzątania. Wtedy naszym obowiązkiem jest zajęcie się pacjentem. Trzeba go umyć, zmienić osobistą bieliznę, pościelić łóżko, nakarmić osobę niedołężną, podać niezbędne leki. Jeśli członek rodziny jest w pełni sprawny i zdrowy, to dlaczego nas wykorzystuje się w ten sposób? To niemoralne. Cierpi na tym pacjent - dodaje opiekunka. Dziennikarze postanowili sprawdzić, na ile to, co mówi kobieta jest wiarygodne. Udało im się dotrzeć do innej opiekunki domowej, która pracowała w "Gwarancie". - Wytrzymałam trzy miesiące. Tego nie da się opisać, jak podopieczni i ich rodziny potrafią wykorzystywać człowieka. Byłam od wszystkiego. Mało tego, niemal na każdym kroku mnie rozliczano z tego, co robiłam. Do tego dochodziły jeszcze oskarżenia o kradzieże. Raz starsza pani oskarżyła mnie nawet o to, że ukradłam jej kawałek wędliny, innym razem znów coś też jej nie pasowało. Moja podopieczna, starsza pani mieszkała razem z pełnoletnim synem. Nawet musiałam prać skarpetki tego mężczyzny. Wysługiwali się mną strasznie. W końcu nie wytrzymałam psychicznie i się zwolniłam. Na dłuższą metę nikt takiego obciążenia nie wytrzyma - opowiada była już inna opiekunka domowa. Naganne i karygodne Szef legnickiego MOPS-u był zaskoczony tymi rewelacjami. Przyznaje, że od czasu do czasu dochodzą do niego skargi, ale nie od opiekunek, lecz od podopiecznych, którzy mają pretensje do opiekunek za niewywiązywanie się ze swoich obowiązków. - Reagujemy na każdy niepokojący sygnał. Tak będzie i w tym przypadku. Oczywiście niedopuszczalne jest, by członkowie rodzin podopiecznych wysługiwali się opiekunkami w takich sytuacjach, o których pan mówi. Takie postępowanie jest wysoce naganne i karygodne. Apeluję do opiekunek domowych, które spotkały się z podobnymi przypadkami, gdzie ewidentnie są wykorzystywane do innych celów, by zgłaszały nam takie sytuacje. Na pewno każda sprawa zostanie wnikliwie zbadana i nie pozostanie bez naszej reakcji - deklaruje dyrektor Andrzej Kijek. Grażyna Sokołowska, rzecznik praw pacjenta przy Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy chwali instytucję "opiekunki domowej". - Nasze społeczeństwo się starzeje i ludzi schorowanych, niedołężnych, którzy znikąd nie mają pomocy i muszą liczyć na pomocną dłoń drugich ludzi, będzie nam przybywać. Pielęgniarki środowiskowe czy opiekunki domowe są jak najbardziej potrzebne, ale nie mogą być wykorzystywane do innych celów, niż zostały im przypisane. Nadzorujący lub zlecający świadczenie usług powinien najpierw zrobić rozeznanie, które pozwoli określić stopień pomocy dla podopiecznego. Nie może być tak, że opiekunka domowa rzucana jest na żywioł i nie wie, do jakiego środowiska trafi. To musi być wcześniej ustalone - podkreśla Grażyna Sokołowska, rzecznik praw pacjenta przy legnickim szpitalu. Rozmówczyni dziennikarzy jest na skraju psychicznego wyczerpania. Już rozgląda się za nową, mniej stresującą pracą. Nie chce być dalej traktowana przedmiotowo. - Jako opiekunka miesięcznie zarabiam 850 złotych na rękę. Firma płaci 6,70 zł za godzinę opieki nad podopiecznym. Czy takie pieniądze są warte tego stresu, poniżania i wykorzystywania? - pyta retorycznie opiekunka. Przedstawiciele oddziału firmy "Gwarant" w Legnicy nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Kierowniczka legnickiej filii, Barbara Idczak była zdziwiona, że opiekunki ze swoimi problemami zwróciły się do dziennikarzy, a nie bezpośrednio do kierownictwa "Gwarantu". Potem dziennikarzy odesłano do centrali spółki w Głogowie. Mimo wielu podejmowanych przez nich prób i próśb nikt w Głogowie nie znalazł czasu na rozmowę. Tomasz Jóźwiak