W najbliższych dniach akt oskarżenia trafi do sądu w Jeleniej Górze. Oskarżonej Janinie K. grozi do 3 lat więzienia. Kobieta nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów. Jak poinformował w piątek prokurator IPN Tomasz Rojek, sędzi w stanie spoczynku postawiono dwa zarzuty. Oba dotyczą procesu z 1962 r., który odbywał się w Jeleniej Górze przeciwko małżeństwo Henrykowi i Władysławie S. Oboje byli oskarżeni o "szeptaną propagandę", czyli pisanie nieprawdziwych - zdaniem władz komunistycznych - informacji o Polsce do Radia Wolna Europy i instytucji charytatywnych na Zachodzie. Ostatecznie małżonkowie zostali skazani na 3 lata więzienia. Janina K. była przewodniczącą składu sędziowskiego i "tym samym funkcjonariuszem państwa komunistycznego". Według prokuratury sędzia przekroczyła swoje uprawnienia, bowiem mimo wniosku oskarżonego o odroczenia rozprawy - rozpoczęła proces sądowy, "ograniczając tym samym prawo do obrony Władysławie S. (...), czym działała na jej szkodę". Wcześniej oskarżony Henryk S. sygnalizował, że nie dostarczono Władysławie S. aktu oskarżenia. Później w toku tego samego procesu sędzia Janina K. ponownie przekroczyła uprawnienia i nie dopełniła swoich obowiązków, uniemożliwiając oskarżonemu Henrykowi S. przedstawienie swojej linii obrony, bezzasadnie ograniczała możliwość wypowiadania się co do zgromadzonych dowodów oraz obrażała oskarżonego, nazywając go zdrajcą. Wcześniej IPN wnosił do sędziowskiego sądu dyscyplinarnego w Szczecinie o uchylenie immunitetu sędziowskiego Janinie K. Wrocławski pion śledczy IPN wszczął śledztwo w sprawie w 2006 r., po zawiadomieniu od Henryka S. (jego żona już nie żyje) o przestępstwie b. sędzi. Henryk S. przebywał w areszcie od listopada 1961 r., a wyrok odbył co do dnia; jego żona odsiedziała ponad rok. W 1994 r. Sąd Najwyższy uniewinnił oboje po rewizji nadzwyczajnej, wniesionej na ich korzyść przez I prezesa SN. Sama sędzia twierdzi, że nie pamięta sprawy małżeństwa S. Zarazem wykluczyła, by ograniczała im prawo do obrony oraz by wypowiadała wobec oskarżonego "obraźliwe słowa". Dodała, że "obowiązujących wówczas przepisów prawa karnego nie można analizować w oderwaniu od obowiązującego wówczas ustroju politycznego". Przyznała jednocześnie, że "wymiar kary był niewspółmiernie wysoki". Wyraziła także ubolewanie, że 4-letnią córkę oskarżonych umieszczono wtedy w domu dziecka. Jeszcze nigdy nie skazano w Polsce prawomocnie sędziego za wyrok, jaki wydał w PRL. W 1999 r. weszła w życie ustawa mająca oczyścić stan sędziowski z tych, którzy w PRL łamali zasadę niezawisłości - żaden czynny sędzia nie został jednak usunięty z zawodu.