Jeden SMS kosztował 30 zł, grupa - jak wynika z ustaleń policji - mogła wyłudzić w ten sposób co najmniej 2 mln zł od kilkudziesięciu tysięcy osób. Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, na trop szajki wpadli dolnośląscy policjanci dzięki administratorowi portalu. - Grupa - jak ustalili policjanci - zaczęła działać w tym roku. Sprawcy zarejestrowali w Warszawie firmę, która miała zajmować się usługami informatycznymi. W rzeczywistości skupiali się jednak na innej działalności - zaznaczył Sokołowski. Członkowie grupy założyli bardzo dużą liczbę profili na jednym z popularnych portali społecznościowych i rozpoczęli rozsyłanie do zarejestrowanych na nim użytkowników, w sposób automatyczny, ogromnych ilości tzw. spamu. - Przesyłane wiadomości zawierały linki do stron internetowych, założonych także przez grupę i oferujących nieuczciwe usługi. Sprawcy żerowali przy tym często na uczuciach użytkowników portali. Ich ofiary, klikając na podesłane linki, mogły np. rzekomo sprawdzić, czy są chore na ptasią grypę, dowiedzieć się, kto zostawił dla nich "specjalny prezent" czy też zobaczyć zdjęcia nagiej żony zamieszczone w internecie - dodał Sokołowski. By jednak otrzymać takie informacje, musieli wysłać SMS-a na wskazany pod wybranym linkiem numer. Nie zdawali sobie sprawy, że za każdy taki SMS będą musieli zapłacić 30 zł. - Z informacji policjantów wynika, że na różne numery podawane przez sprawców na tego typu stronach wysłanych zostało łącznie ok. 40 tys. SMS-ów. Część pokrzywdzonych po wysłaniu SMS-a, otrzymywała jedynie informację zwrotną, że usługa jest chwilowo nieczynna. Opłata była jednak pobierana. Ilość przesyłanego przez członków grupy spamu była tak duża, że spowodowała znaczne zakłócenia w normalnym funkcjonowaniu portalu - dodał Sokołowski. Właśnie dlatego członkowie szajki w końcu "wpadli". Administrator portalu zauważył problem i powiadomił o tym policję, wprowadził również specjalne narzędzie filtrujące spam. - Sprawcy również zareagowali na zabiegi administratora, zmienili metodę swojego działania. Zaczęli rozsyłać korespondencję m.in. poprzez nowo zakładane konta należące do użytkowników zagranicznych. By zacierać ślady swojej działalności i "dochodów" z niej płynących, transferowali uzyskane środki pomiędzy wcześniej założonymi rachunkami lub inwestowała je w lokaty terminowe - dodał rzecznik. W tej sprawie zatrzymanych zostało w sumie sześć osób (pięciu mężczyzn i kobieta), w tym główny organizator całego "przedsięwzięcia". Trzy spośród nich usłyszały już zarzuty oszustwa komputerowego i prania brudny pieniędzy. Grozi im do 10 lat więzienia.