Pamiętacie jak Wrocław namawiał naszych rodaków pracujących na Wyspach, by zamieszkali w naszym mieście? Było dużo promocyjnego szumu i do dziś nie wiadomo, jaki efekt dała akcja. Tyle że była świetna koniunktura, a w mieście brakowało rąk do pracy. Więc pomysł był przedni. Teraz władze miasta postanowiły znowu namawiać Polaków do powrotu. Akcja, której szczegółów (a więc także kosztów) jeszcze nie znamy, zaplanowana jest na sierpień. Promocja 12 największych polskich miast w Londynie rozpoczęła się w styczniu. W wakacje kolej przypada na Wrocław. Tymczasem w powiatowym urzędzie pracy od połowy 2008 r. rejestruje się wyraźnie więcej bezrobotnych, którzy wrócili właśnie z Anglii, Irlandii czy Skandynawii. I liczby rosną, bo w styczniu zarejestrowało się dwa razy więcej osób niż w grudniu. Do tego kolejne zakłady pracy zwalniają pracowników, albo przynajmniej zapowiadają solidne oszczędności. Zdaniem Andrzeja Jabłońskiego z Centrum im. Adama Smitha, z namawiania do powrotu skorzystają głównie osoby, które straciły pracę, a nie zyskały prawa do świadczeń socjalnych na Wyspach. By do Polski wrócili fachowcy, potrzeba znacznie więcej niż plakaty czy ulotki. Koszty bez efektów Pierwsza akcja promocyjna Wrocławia w Wielkiej Brytanii w 2006 r. kosztowała około 100 tys. zł. Przedstawiciele miasta organizowali na Wyspach koncerty, spotkana, rozdawali ulotki i zachęcali do powrotu. Ale do dziś we wrocławskim magistracie nie wiadomo, ile osób rzeczywiście dzięki temu wróciło do miasta. Nie wiadomo więc, czy akcja była skuteczna i czy 100 tys. zł nie było po prostu zmarnowaną kwotą. Po co więc powtórka? - Jeżeli ktoś chce wrócić do Polski, to naszym obowiązkiem jest dostarczyć mu pełnej informacji na temat miasta i warunków życia - mówi dyrektor biura promocji Wrocławia Paweł Romaszkan. - Zagraniczne koncerny we Wrocławiu i okolicach cały czas poszukują fachowców. Ponadto Wrocław ma do zaoferowania bardzo wiele atrakcji kulturalnych i nie tylko. Liczymy, że wrócą do nas ci młodzi i zdolni, którzy w Londynie nie mogą na przykład pracować w swoim zawodzie, a taką szansę będą mieli tutaj - przekonuje Romaszkan. Powracający mieliby też zakładać we Wrocławiu własne firmy i tym sposobem wprowadzać na rynek pracy nowe standardy. Tu ich czeka ścieżka zdrowia Niestety, z taką wizją nie zgadzają się eksperci rynku pracy. - Taka akcja przyciągnie prawdopodobnie przede wszystkim osoby samotne, które np. niedawno wyjechały do Wielkiej Brytanii i nie pracowały dostatecznie długo, żeby po utracie pracy otrzymywać tam pomoc państwową - uważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Nie ma też co marzyć, że powracający fachowcy będą u nas zakładali swoje firmy, bo system podatkowy i biurokracja ciągle skutecznie to utrudniają. Dlatego, jak mówi Sadowski, potrzeba zmian na poziomie rządowym. - Niestety nawet najprężniej działający prezydent danego miasta, w obecnych warunkach nie będzie w stanie skutecznie walczyć o tych najlepszych. Bo po co mieliby wracać z Wysp Brytyjskich, jeśli tu czeka ich "ścieżka zdrowia" w urzędach - uważa ekonomista. Planu brak Mimo to władze chcą się włączyć w kolejną akcję współorganizowaną przez Stowarzyszenie Polaków w Wielkiej Brytanii Poland Street. Tym razem 12 największych miast Polski przez cały rok kolejno ma prezentować się w Londynie. Jak my będziemy się prezentować, tego jeszcze nie wiadomo. Urzędnicy nie zdecydowali czy będą to koncerty, ulotki, czy spotkania z Polonią. Romaszkan przebąkuje o tym, że skłaniać się będą raczej w stronę informacji w sieci (prawdopodobnie będzie je można znaleźć na specjalnie do tego stworzonej stronie internetowej), ale dokładnego planu nie ma. Nic nie wiadomo też o tym, ile pieniędzy na ten - raczej chybiony pomysł - chce przeznaczyć miasto. - To nie będą duże kwoty, bo naprawdę skupić się chcemy głównie na internecie - tłumaczy szef biura promocji. Tymczasem Sadowski zwraca uwagę na coś innego. Jego zdaniem, mali i średni przedsiębiorcy, którzy już prowadzą działalność w kraju, to ciągle grupa nie dość doceniana. I dodaje, że może warto skupić się właśnie na nich, zamiast walczyć o tych, którzy może wrócą, a może nie i może przywiozą nową jakość. A może wcale nie. Emilia Iwanicka emilia.iwanicka@echomiasta.pl