Chwile grozy przeżywali w połowie ubiegłego tygodnia mieszkańcy kilku domostw w Żelaźnie w kłodzkiej gminie. Spokojna jeszcze w środę Biała Lądecka, w następnym dniu w szybkim tempie podniosła swój stan i wylała się z koryta w sąsiedztwie boiska sportowego. Kto wie, czy nie powtórzyłaby się sytuacja z roku 1997 (wówczas odnotowano tzw. powódź stulecia), gdyby nie sama natura - opady deszczu zaniknęły, co owocowało w miarę szybkim powrotem rzeki do swoich granic. - Jestem już przyzwyczajony do takich sytuacji. Było chyba tak samo jak w ubiegłym roku. W sierpniu też padało i też były podtopienia, przy czym u nas problem bierze się stąd, że koło boiska nie ma usypanego wału z kamieni. Dlatego woda się przedarła - tłumaczy Waldemar Bac i zauważa, iż od dziesięciu lat Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej faktycznie nic nie zrobił w zakresie usypania wałów przy Białej Lądeckiej przetaczającej się przez całą wieś. Wójt Ryszard Niebieszczański przyczyny upatruje jednak w tym, że w dalszym ciągu nie jest pogłębione koryto. - Przez ostatnie lata wielokrotnie mieliśmy do czynienia z wielką w nim wodą, która naniosła szlam, kamienie, różnego rodzaju przeszkody, np. drzewa. Wystarczyłoby ją pogłębić o jakieś 70 cm, aby nie mieć do czynienia z tym,, co teraz było. Na dobrą sprawę Białą Lądecką należałoby wydrenować na całej jej długości: od Stronia po ujście do Nysy Kłodzkiej w Krosnowicach. Typowo górska rzeka z pokornej potrafi zamienić się szybko w szaleńczą i przy podwyższonym podłożu wylać szeroko, także na domy wzniesione na terenach naturalnie zalewowych. Ale RZGW ciągle tłumaczy się niedostatkiem pieniędzy na ten cel. Mieszkańcom domostw dotkniętych podtopieniami pospieszyli z pomocą strażacy jednostek ochotniczych i zawodowych, samorządy lokalne, sąsiedzi. Trwa szacowanie szkód. (bień)