Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Muzeum Narodowego we Wrocławiu Anna Kowalów, wystawa "Tekstylia. Historia włókiennictwa na Dolnym Śląsku i Łużycach" jest efektem badań prowadzonych przez grupę Tuchtext z Goerlitz. - To grupa wolontariuszy, których łączy zainteresowanie tekstyliami. Kierowniczką i animatorką jest Renate Eusterbrock-Linke, z zawodu projektantka kostiumów, która pracowała dla wielu znanych scen operowych i teatralnych. Po wycofaniu się z życia zawodowego zajęła się sztuką tekstylną. Jednym z głównych celów grupy Tuchtext jest ocalenie od zapomnienia bogatej tradycji włókienniczej regionu - tłumaczyła rzeczniczka. Na wystawie, oprócz wyrobów włókienniczych z dolnośląskich i łużyckich zakładów, wśród który znalazły się m.in. obrusy, koronki, chusteczki, gobeliny czy welony, można zapoznać się z ilustracjami oraz zdjęciami dokumentującymi osiągnięcia włókiennictwa na tym terenie. Zwiedzający mogą poznać m.in. historię fabryki lniarskiej w Mysłakowicach, firmy Dierig z Bielawy czy szkoły koronek w Jeleniej Górze. Na ekspozycji znalazły się również wyroby zakładów produkujących tkaniny adamaszkowe, żakardowe i frotowe w Grossschoenau i fabryki chusteczek w Lubaniu, o której mówiono "prawdziwe są to głosy, że Lubań światu czyści nosy". Jak wyjaśniła Kowalów, włókiennictwo na Dolnym Śląsku i Łużycach przez wieki wywierało ogromny wpływ na życie mieszkańców. - Było jednym z głównych źródeł utrzymania, wpływało na architekturę i krajobraz, przyczyniło się do bogactwa i sławy regionu - powiedziała rzeczniczka. W XIX w. rewolucja przemysłowa zaczęła wypierać stosowane dawniej krosna tkackie. Pojawiły się maszyny, hale fabryczne i nowe technologie. - Ten okres był często bardzo dramatyczny dla małych rodzinnych warsztatów tkackich, które nie były w stanie konkurować z wielkimi zakładami. To również czas, kiedy wyroby dolnośląskiego przemysłu tekstylnego zaczęły zdobywać rynki światowe - podkreśliła rzeczniczka. Lny z Mysłakowic, adamaszki z Bielawy, misterne koronki igłowe z Jeleniej Góry oraz chusteczki z Lubania były doceniane na wystawach światowych i niejednokrotnie trafiały na dwory królewskie. Pomimo kryzysów na przestrzeni wieków i rosnącej konkurencji włókiennictwo dolnośląskie i łużyckie potrafiło zachować swoją pozycję na rynku. - Dopiero masowy napływ tanich azjatyckich produktów pod koniec XX w. ostatecznie doprowadził do marginalizacji przemysłu włókienniczego w tym regionie - podkreślił Kowalów.