Rozpoczęły polowanie, które dla sześciu zwierząt zakończyło się tragicznie. Właściciel znalazł już tylko krwawiące zwłoki. - Wśród nich były kotne suki - mówi Aleksander Nowaczyk oprowadzając po gospodarstwie. O sprawie poinformował policję. Boi się o resztę zwierząt, boi się o to, co się wydarzy, kiedy następnym razem na drodze psów stanie bezbronne dziecko. "Rajska Dolina". Tak nazywa się gospodarstwo, które od kilku lat Aleksander Nowaczyk rozkręca wspólnie z rodziną. Hodują wiele gatunków zwierząt, m.in. muflony i dziki. Także daniele, których stado jest dumą gospodarstwa. Niepokojąco było już przed tygodniem, w niedzielę. - Było polowanie, słyszeliśmy psy. Rano znalazłem zagryzione dwa daniele - relacjonuje właściciel. To była jednak tylko przygrywka do tego, co w "Rajskiej Dolinie" wydarzyło się we wtorek. Pod nieobecność mieszkańców gospodarstwa, łupem watahy psów stała się kolejna szóstka zwierząt. - To działo się w biały dzień - emocjonuje się Aleksander Nowaczyk. - Nie wierzę, żeby nikt niczego nie słyszał, zwłaszcza pisków zwierząt. Zagroda jest kilkadziesiąt metrów od ulicy, wszystko doskonale widać. Przecież daniele najpierw musiały być zabiegane, dopiero jak padły to dobierały się do nich psy - dodaje. Sprawę zgłosił na policji. Pomijając straty finansowe - blisko 5 tysięcy złotych - właściciel gospodarstwa boi się, że taka sytuacja może się powtórzyć. Boi się tego także sołtys Łącznej, Joanna Cydzik. - To psy ze wsi. Stworzyły watahę i biegają po okolicy - mówi. Po tym zdarzeniu byli w trakcie przygotowania pisma do komendy policji w Wałbrzychu, chcieli powiadomić również koło łowieckie. Być może trzeba będzie zdecydować się na radykalne środki. - W gminie będzie zebranie z ludźmi na ten temat - tłumaczy sołtyska. Powiatowy lekarz weterynarii, Andrzej Bielarczyk podkreśla, że opieka nad bezpańskimi psami, ich ewentualne wyłapanie, to właśnie kompetencja gminy. Jeżeli zaatakują ludzi, nie powinna martwić nas wścieklizna, której przypadku od 6 lat nie stwierdzono w naszym regionie. Bardziej niebezpieczna jest siła takiej sfory. Zwłaszcza gdy na przeciwko stanie bezbronne dziecko. Właściciel gospodarstwa wątpi czy uda się doprowadzić sprawę do końca. - Nie wiem czyje to psy, nie wiem czy można komuś udowodnić winę - mówi. Notatkę w tej sprawie sporządziła policja w Mieroszowie. - Formalnego zgłoszenia przestępstwa nie ma. Właściciel po prostu powiadomił nas o tym fakcie. Oczywiście będziemy tę sprawę wyjaśniać - podsumowuje nadkomisarz Jerzy Rzymek z KMP Wałbrzych. Autor: Michał Wyszowski