W poniedziałek na numer ratunkowy zadzwoniła kobieta z Głogowa. Matka potrzebowała pomocy, ponieważ jej roczne niemowlę przestało oddychać. Dyspozytor nie mógł wysłać na miejsce karetki pogotowia, bo wszystkie były zajęte. Do duszącego się malucha przysłano strażaków z PSP Głogów, którzy pierwsi dotarli do mieszkania i rozpoczęli resuscytację. Krótko po nich zjawili się również policjanci oraz ratownicy, których ściągnięto ze szpitala w oddalonych o 20 kilometrów Polkowicach. Niestety, życia dziecka nie udało się uratować. "Zaczęły się covidy" - Nie ma nas, bo zaczęły się covidy i zasuwamy za POZ-y. Jeździmy do wszystkiego. I nie można nas cofnąć z zachorowania, jeśli jesteśmy już na miejscu, dyspozytor może nas przekierować tylko w czasie drogi - powiedział portalowi glogow.naszemiasto.pl jeden z miejscowych ratowników w połowie listopada 2021 roku. "W ostatnich miesiącach rośnie liczba wezwań, na co zwracają uwagę sami ratownicy. Obszar Głogowa i całego powiatu głogowskiego podczas 12-godzinnej zmiany obsługiwany jest przez tylko trzy zespoły ratowników" - przekazała "Gazeta Wrocławska". Nieumyślne spowodowanie śmierci? We wtorek prokuratura poinformowała o zatrzymaniu dwóch osób w związku ze śmiercią malucha. Ze względu na delikatną naturę sprawy śledczy nie ujawniają szczegółów sprawy, ale wiadomo, że są to osoby przebywające z dzieckiem w mieszkaniu. Postępowanie wobec nich prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci na skutek zaniedbania czynności opiekuńczych. Więcej światła na sprawę ma rzucić sekcja zwłok. Zwłoki dziecka zostały zabezpieczone, ale nie wiadomo kiedy zostanie przeprowadzone badanie.