Włodzimierz Sobiech, dzierżawca obiektu i właściciel zwierząt, nie zgadza się z zarzutami. Twierdzi, że wszystko jest w porządku, a psom nie dzieje się krzywda. Kolejną już kontrolę, tym razem z urzędu, przeprowadzono 18 marca. Wzięli w niej udział przedstawiciele "gminy" i organizacji broniących praw zwierząt oraz lekarze weterynarii. Na terenie zamku trzymane są 23 dorosłe psy oraz 7 szczeniaków. Jak wynika z opinii inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, lekarza weterynarii, Szczepana Kawskiego - psy są m.in. chore, niedożywione, nie otrzymują właściwego pokarmu, część z nich przetrzymywana jest bez dostępu do światła. - Będziemy wnioskować o czasowy odbiór wszystkich zwierząt - mówi Elżbieta Śmigielski z fundacji "Mrunio". - Właściciel został już raz skazany za niewłaściwą opiekę nad psami, a sytuacja wcale się nie zmieniła. Włodzimierz Sobiech nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że ostatnimi czasy musiał zmniejszyć psom porcje żywności, gdyż były one otłuszczone. Zaś na pytanie inspektora: dlaczego psy są w tak złym stanie, odpowiedział: bo pan jest w dobrym. - Nawet jeśli uda nam się zabrać psy, nie ma pewności, że za jakiś czas nie pojawią się nowe i ich los będzie podobny - dodaje E. Śmigielski. Sprawa ciągnie się od dłuższego czasu, jak dotąd działania organizacji, którym los zwierząt nie jest obojętny, nie przynosiły większego skutku. Teraz wszystko w rękach wójta gminy Marcina Czerńca. (dj) Od redakcji: Przerażająca jest słabość polskiego prawa w kwestiach podobnych do tej. Musi ruszyć cała urzędnicza machina, aby pospieszyć z pomocą maltretowanym zwierzętom. Dla wielu z nich często jest ona przeszkodą w dotrwaniu do wolności oraz lepszych dla siebie czasów. Parlament zajęty ciągłymi kłótniami politycznymi, rzecz jasna, dla takich "błahostek" nie ma czasu.