Dzieci z Mirska miały mieć skrócone ferie, ale zamiast tego wydłużone wakacje. Wcześniej niż inni uczniowie w Polsce odebrałyby świadectwa po to, żeby już w czerwcu mógł się zacząć remont szkoły. To dyrektorka mirskiej podstawówki, za zgodą burmistrza, postanowiła skrócić dzieciom wypoczynek. Problem w tym, że przed podjęciem decyzji, władze szkoły zapomniały skonsultować się z kuratorium oświaty. - Obecne przepisy prawne nie przewidują takiej sytuacji, że ktokolwiek - czy dyrektor szkoły, czy władze samorządowe - mogą przesuwać termin ferii czy wakacji - powiedziała Janina Jakubowska z Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty. Decyzją dyrektorki szkoły zbulwersowani są także rodzice. - Ferie zostały po prostu zabrane dzieciom. Ja jestem nauczycielem, mam ferie, a troszkę dla mnie uciążliwe jest to, że muszę wozić córkę do szkoły - powiedział ojciec uczennicy mirskiej podstawówki. - Ja mam piątkę dzieci. Czwórkę mam w domu, a jedno chodzi do szkoły. W takiej sytuacji nie ma absolutnie mowy o jakimś wyjeździe rodzinnym - denerwuje się inny rodzic w rozmowie z reporterką radia RMF MAXXX. Decyzją dolnośląskiego kuratora oświaty, od jutra dzieci z Mirska mają wolne. Do przepisowego terminu ferii dodatkowo zostaną im doliczone 2 dni, które spędziły w szkolnych ławach. - Jeżeli nawet będzie zaplanowany w jakimś terminie remont szkoły i palcówka nie będzie wtedy pracowała, a zajęcia będą zawieszone, to tym rodzicom, którzy będą potrzebowali nad swoimi dziećmi opieki, szkoła musi takową zapewnić - przypomina Janina Jakubowska z Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty.