Jedni narzekają na służbę zdrowia, inni nie lubią policjantów, ale do strażaków prawie nikt nie ma pretensji. Może dlatego, że dla nich nie ma nieuzasadnionych wezwań. - Nawet jeżeli ktoś wzywa nas do pożaru, a na miejscu okazuje się, że dymi się tylko z komina, nie traktujemy tego jako niepotrzebnego wyjazdu. Nie zawsze chodzi więc o ugaszenie pożaru. Najważniejsze jest to, że dajemy ludziom poczucie bezpieczeństwa - mówi dolnośląski komendant straży pożarnej, Wojciech Adamski. - Bywa, że jesteśmy wykorzystywani do dość nietypowych celów - dodaje ogniomistrz Andrzej Łukasik. - Zdarzało nam się na przykład rozcinać policyjne kajdanki, w których akurat zaciął się zamek. Chłopaki mają wtedy okazję do żartów, biorą ogromne nożyce do cięcia blachy i patrzą, jak delikwent w kajdankach robi się blady... A później sięgają po mały, specjalistyczny sprzęt i raz-dwa jest po krzyku. Czego w dniu swojego święta życzą sobie sami strażacy? - Jak najmniej wyjazdów i powrotów zawsze w tym samym składzie - mówią podopieczni św. Floriana.