Kolejna dziewczynka wróci do domu w piątek. Dwoje z pięciorga pozostających w szpitalu pacjentów nadal jest nieprzytomnych. Jak powiedziała w czwartek dyrektor Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach (GCZD) dr Ewa Emich-Widera, dzieci wracające w tym tygodniu do domów będą podlegały stałej opiece ambulatoryjnej - lekarze będą zmieniać ich opatrunki i sprawdzać postępy w gojeniu się ran. Wśród wracających jest chłopiec, któremu lekarze rekonstruowali ścięgno oraz trzy dziewczynki. Jedna z nich w wypadku doznała złamania kończyny i głębokich ran, drugiej lekarze przeszczepili fragment skóry. Trzecia została wypisana z GCZD już przed kilkoma dniami, wróciła jednak na konsultacje neurologiczne, ze względu na zawroty głowy. W katowickim szpitalu zostanie na razie pięcioro pacjentów. Troje przebywa na oddziale chirurgicznym - to dwaj chłopcy po amputacjach rąk i jedna dziewczynka z rozległymi ranami. Dwoje od czasu wypadku leży na oddziale intensywnej opieki medycznej. Choć oddychają samodzielnie, są nieprzytomni. Według lekarzy, ich stan nie pogarsza się. Kolejny pacjent, 17-letni chłopiec z Rudy Śląskiej w czwartek pozostawał w szpitalu im. św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy (Dolnośląskie), specjalizującym się w chirurgii naczyniowej i transplantacjach kończyn. Jak przekazali tamtejsi lekarze, chłopiec, który przeszedł już kilka zabiegów, pozostanie tam jeszcze przez pewien czas. Ostatni pacjent opuści natomiast w piątek szpital im. św. Barbary w Sosnowcu, gdzie po wypadku trafili wszyscy dorośli ranni. Jak podała dyrektor ds. lecznictwa tej placówki Gabriela Muś, osoba ta miała obrażenia wielonarządowe, jednak jej stan jest już bardzo dobry - pacjent samodzielnie chodzi i może kontynuować rehabilitację w domu. Do wypadku autokaru z 66 polskimi turystami wracającymi z pobytu w Bułgarii doszło 11 lipca w okolicach miejscowości Indija, 20 km od Belgradu. Zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci. Kierowcy autokaru postawiono w Serbii zarzuty i aresztowano na miesiąc. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi, niezależnie od organów serbskich, prokuratura w Bielsku-Białej, gdzie mieści się siedziba organizatora wycieczki. Tamtejsi śledczy wystąpili już do resortu sprawiedliwości, by zwrócił się do strony serbskiej o pomoc prawną. Nie wiadomo jednak, kiedy do Polski dotrą ustalenia tamtejszej prokuratury. Serbskie organy ścigania na drugi dzień po wypadku przedstawiły kierowcy autokaru zarzut ciężkiego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego. Mężczyzna został aresztowany na 30 dni. Drugiego kierowcę oraz przewodnika wycieczki po przesłuchaniu zwolniono.