- Nikt wcześniej się nie zorientował, bo prowadząca rachunki księgowa ciężko zachorowała i przebywała wtedy na zwolnieniu zdrowotnym - wyjaśnia Joanna Sławińska- Dylewicz, rzecznik prowadzącej śledztwo w tej sprawie legnickiej prokuratury. Na trop przestępstwa wpadła dopiero nowa księgowa. Jak się okazało, dyrektorka zdążyła już oddać prawie 40 tysięcy złotych z udzielonej sobie w ten sposób "pożyczki" - dodaje. Przesłuchiwana przez prokuraturę dyrektorka przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień - w tym odpowiedzi na pytanie, po co potrzebna jej była taka kwota. Za przywłaszczenie powierzonych pieniędzy grozić jej może do 8 lat więzienia.